Włoski kapłan pomógł uciec z opanowanego przez talibów Afganistanu czternaściorgu osieroconym dzieciom i piątce zakonnic. O. Giovanni Scalese z zakonu barnabitów był przełożonym misji katolickiej sui iuris w Afganistanie i powrócił do Rzymu 25 sierpnia. Jak powiedział w wywiadzie: „Nigdy nie wróciłbym do Włoch bez tych dzieci. Nie mogliśmy ich tam pozostawić”.

Sierotami zajmowały się Misjonarki Miłosierdzia, ze zgromadzenia założonego przez matkę Teresę z Kalkuty. Swoją działalność prowadziły w Kabulu od 20 lat. Zakonnice dbały o to, by dzieci nie musiały mieszkać na ulicach miasta. Wśród wywiezionej grupki znalazły się dzieci i młodzież w wieku od 6 do 20 lat. Część z nich jeździ na wózkach inwalidzkich.

O. Scalese mianowano przełożonym misji w Afganistanie w 2014 r. Misję sui iuris w Afganistanie ustanowił św. Jan Paweł II w 2002 r. i prowadzili ją barnabici. Misja ograniczała się do działań charytatywnych, gdyż nawrócenie na inną religię niż islam jest traktowane w liczącym 37 milionów mieszkańców Afganistanie jako przestępstwo apostazji.

Siedzibą misji w Afganistanie jest włoska ambasada, gdzie też znajduje się kaplica pw. Matki Bożej Opatrzności. Jak powiedział o. Scalese, po zajęciu Kabulu przez talibów czuł się na terenie ambasady bezpieczny, ale bardziej niepokoił go los Misjonarek Miłosierdzia, „które pozostawały w swoich domach i z tego powodu były bardziej narażone i bały się”.

Grupa próbowała wyjechać z kraju parę dni wcześniej, ale musiała zawrócić z powodu pogarszającej się sytuacji. Talibowie ostrzegali też, że będą przepuszczać tylko obcokrajowców. Mimo to w końcu grupa dzieci z misjonarkami i o. Scalese zdołała się przedostać na lotnisko i wylecieć z Afganistanu wojskowym samolotem. Barnabita powiedział, że zarówno Kościół, jak i władze państwowe były przez cały czas w kontakcie z nimi i nie czuli się pozostawieni samym sobie.

O. Scalese wyjaśnił, że nikt nie spodziewał się tak nagłej zmiany sytuacji w Afganistanie i że oczekiwano jakiegoś kompromisu i przejściowego rządu. Jednak, „w ciągu kilku dni wszystko się zawaliło: rząd, wojsko, siły policyjne. Talibowie nie walczyli, by objąć władzę, po prostu ją wzięli. Częściowo była to dobra rzecz, ponieważ uniknięto rozlewu krwi. Były ofiary śmiertelne, ale nie była to wojna domowa” – powiedział.

Choć talibowie zapowiedzieli, że nie będzie odwetu. Wiele osób, które współpracowały z Amerykanami, uciekło z kraju. Włoski kapłan oznajmił, że „jeśli warunki byłby właściwe”, powróciłby znowu do Afganistanu, ale to jest zależne już od Stolicy Apostolskiej.

W Afganistanie jest około 10.000-12.000 chrześcijan, którym grozi prześladowanie. Nawróceni na chrześcijaństwo są bici, torturowani, a także zabijani. Większość spotyka się w tajemnicy w kościołach domowych, Biblia jest rozprowadzana nielegalnie.

 

jjf/ChurchMilitant.com; icatholic.org.