Tomasz Wandas, Fronda.pl: Białorusini twierdzą, że Rosjanie angażują znacznie więcej wojsk niż mieli w planach. Wiedzą to wszyscy, zatem to żadna nowść. Łukaszenka zdecydował się między innymi z tego powodu nie obserwować ćwiczeń razem z Putinem. Pytanie jakie się pojawia, to dlaczego Białorusini skoro są oszukiwani przez Rosjan angażują się z nimi we wspólne ćwiczenia?

Wojciech Skurkiewicz, klub parlamentarny PiS, wiceprzewodniczący Komisji Obrony Narodowej: Łukaszenka próbuje „z twarzą” wyjść z niezręcznej dla niego sytuacji. Głównym podmiotem, który organizuje te ćwiczenia jest oczywiście Rosja. To, że odbywają się one na zachodnich terenach Rosji i Białorusi powoduje, że mamy prawo do zadawania pytań. Powszechnie wiadomo, że jeśli w ćwiczeniach tego typu bierze udział więcej niż 13 tysięcy żołnierzy, to obecni przy nich muszą być zagraniczni obserwatorzy. Faktem jest, że zaangażowanie wojsk rosyjskich jest o wiele większe – szacuje się, że w ćwiczenia zaangażowanych jest ponad 100 tysięcy żołnierzy. Jest to oczywiście problem dla prezydenta Łukaszenki, który dał tym ćwiczeniom swoją „twarz”, gdyż pozwolił na to, aby odbyły się one także na jego terytorium. Teraz nie pozostaje mu nic innego, jak polityczna gra. Łukaszenka faktycznie nie oglądał ćwiczeń wraz z Putinem, jednak już wczoraj pokazał się w obecności z ministrem do spraw nadzwyczajnych Rosji. Widać czarno na białym, że współpraca Rosji z Białorusią jest bardzo pogłębiona.

Tak jak wspomniał pan poseł, w ćwiczenia ma być zaangażowanych od 100 do 120 tysięcy żołnierzy rosyjskich. Pytanie jakie się rodzi to, to po co angażować w ćwiczenia aż tak wielką liczbę wojsk?

Sytuacja ta jednoznacznie pokazuje, że ćwiczenia te nie mają na celu integracji grup, systemów ich dowodzenia. Mają one charakter przede wszystkim ofensywny, wbrew temu, co sądzi rosyjskie ministerstwo obrony. Rosja w tych ćwiczeniach broni się przed konkretnymi państwami, względem tych państw ćwicy też odwet.

Minister Antoni Macierewicz przekonuje, że strona rosyjska zamierza przećwiczyć użycie broni jądrowej podczas ćwiczeń Zapad 2017. Czym mogłoby to skutkować? Czy nie przypomina to standardów Korei Północnej?

Oczywiście, tak. Rosja w dalszym ciągu pręży muskuły i pragnie pokazać na co ją stać. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że po 2008 roku, po wojnie z Gruzją Rosja zwielokrotniła swoje wydatki na broń wszelkiego rodzaju. Nie dość na tym. Rosjanie w dalszym ciągu pokazać swoją dominującą rolę w tej części Europy. W obwodzie Kaliningradzkim pojawiają się coraz liczniejsze siły wojsk rosyjskich, ustawiono tam nawet rakiety, które byłyłby w stanie zaszkodzić znacznej części Europy. Rosyjska polityka ewidentnie pokazuje, że Moskwa traktuje NATO wręcz jako wroga.

Zdaniem ministra Macierewicza oficjalnie rozpowszechniane informacje o ćwiczeniach „wprowadzają w błąd”. Czemu miałoby to wprowadzenie w błąd służyć? Kto (to wiemy – Kreml) ale kogo chce wprowadzać w błąd? Jak mamy wygrać wojnę z tą dezinformacją?

Dezinformacja i propaganda to elementy, którymi Rosja w swojej polityce 'na zewnątrz' cały czas się podpiera. Proszę zwrócić uwagę, że te działania Rosji, zwłaszcza w obszarze informowania otoczenia o tym, co się dzieje, jakie ma zamiary, jakie ma cele i działania, nie są przypadkowe. Warto przypomnieć, że mimo upływu czasu, Rosja nigdy nie przyznała się, że na Ukrainie walczą jej żołnierze. Ponadto Rosjanie w tej kwestii wcale nie zamierzają ustępować – świadczy o tym chociażby fakt rozwoju rosyjskich anglojęzycznych mediów propagandowych. „Russia today” to swoista tuba propagandowa kierowana do państw Europy zachodniej. Niestety, ale ten kłamliwy przekaz, jest dziś na pierwszych stronach serwisów informacyjnych. Te działania niewątpliwe zamydlają oczy państw europejskich.

Dziękuję za rozmowę.