- Pan Komorowski sprawił mi swoją wypowiedzią nieskrywaną satysfakcję – kiedy mówi, że moja książka przyczyniła się do jego porażki. Natomiast jeżeli uważa, że książka jest kłamliwa – czekam na pozew. Ze swojej strony złożyłem wniosek do prokuratury, czekam na podobny ruch ze strony pana Komorowskiego. Panie Komorowski, na co Pan czeka? - mówi portalowi Fronda.pl Wojciech Sumliński.

Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: „Dla mnie ten pan jest głównie autorem fałszywej, kłamliwej książki o mnie, która zaszkodziła mi bardzo w czasie kampanii wyborczej. Książka jest stekiem bzdur” – powiedział na antenie RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski odnosząc się do Pana skromnej osoby i książki pt: „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”.

Wojciech Sumliński: Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo się cieszę, że pan prezydent Komorowski mówi, że ta książka przyczyniła się do jego porażki. Jest mi bardzo miło z tego powodu. Nie  mogę się doczekać momentu, w którym po jednej stronie prokuratorskiego, albo sędziowskiego stołu usiądę ja, a po drugiej pan prezydent Komorowski i zmierzymy się na argumenty. Namawiam prezydenta Komorowskiego od kwietnia 2015 roku, byśmy spotkali się w sądzie, by złożył jakiś pozew przeciwko „kłamliwej książce i kłamliwemu autorowi”. Ja złożyłem wniosek do Prokuratury Rejonowej Warszawa Wola, w którym napisałem, że prezydent Komorowski jest przestępcą. Nie mogę doczekać się takiego spotkania przy prokuratorskim, czy sędziowskim stole, wyłożymy karty jak w pasjansie - wtedy zobaczylibyśmy kto z nas jest kłamcą. Dlaczego  prezydent Komorowski, kiedy miał możliwość w ciągu dwóch dni  w tzw. trybie wyborczym, w trakcie kampanii wyborczej zweryfikować prawdomówność, bądź nieprawdomówność tej książki w ogóle się na to nie zdecydował? Odpowiedź jest prosta, Komorowski doskonale wie, że nie ma w tej książce ani jednego słowa, które nie byłoby prawdą. Skąd to wie? Zdaje sobie sprawę z tego, w jakim środowisku zbierałem informacje i, że to środowisko, w którym także przebywał, wie ile rzeczy ma na sumieniu. Twierdzę ze stu procentową pewnością, że nie ma w tej książce ani jednego zdania, które nie odzwierciedlałoby stanu  faktycznego.

Jeszcze raz powtórzę: Jeżeli pan Komorowski uważa, że  ta książka przyczyniła się do jego porażki, uważam to za największy komplement. W moim przekonaniu niewiele było gorszych rzeczy w Polsce w ciągu ostatnich 26 lat niż prezydentura Bronisława Komorowskiego. Bardzo dziękuję panu prezydentowi Komorowskiemu za docenienie mojej książki. Uważam, że jego wypowiedź jest w kontrapunkcie do wypowiedzi panów z „Newsweeka”, którzy mnie nieustająco atakują od wielu dni.

Pan Komorowski sprawił mi swoją wypowiedzią nieskrywaną satysfakcję – kiedy mówi, że moja książka przyczyniła się do jego porażki. Natomiast jeżeli uważa, że książka jest kłamliwa – czekam na pozew. Ze swojej strony złożyłem wniosek do prokuratury, czekam na podobny ruch ze strony pana Komorowskiego. Panie Komorowski, na co Pan czeka?

Bronisław Komorowski w wywiadzie powołuje się na informacje „Newsweeka” o tym, że książka „Niebezpieczne związki…” to plagiat. „W liczącym się procencie to są przepisane kawałki z kryminałów. Nie z wiedzy o polityce, tylko z kryminałów. Składam gratulacje tym, którzy w te bzdury chcieli wierzyć” – mówił.

Wypowiadałem się na ten temat już wielokrotnie. Jest to wierutna bzdura. Posłużę się takim przykładem – artysta nagrywa album składający się z dziesięciu piosenek po cztery minuty. Tych piosenek jest w sumie 40 minut, czyli 2400 sekund – przeliczyłem jak wyglądało to w mojej książce.

Z 2400 sekund mniej więcej 3 sekundy w albumie byłoby takim nawiązaniem, jaki zastosowałem w swoich książkach, które są obiektem ataku. Czy taki album nazwałaby Pani plagiatem? W sytuacji, kiedy książki mają 800 stron, niepełna jedna strona tekstu nawiązuje do innych autorów. Mówiłem o tym na wielu spotkaniach przedpremierowych – w dziesiątkach miejsc. Tłumaczyłem, że czytelnik znajdzie w mojej książce pewne frazy z klasyków kryminału. Z mojej strony był to świadomy zabieg, który jest marginesem. Nigdy tego nie ukrywałem. Panowie z „Newsweeka” mówiąc, że jest to dla nich  odkrycie, mijają się z prawdą. Gdybym chciał coś ukryć, nie mówiłbym tego w kilkudziesięciu miejscach.

Jest to mniej więcej podobne odkrycie do tego, które wydarzyło się w 2011 roku. Podczas jednego spotkania autorskiego byłem zapytany przez czytelnika, czy miałem jakieś kontakty z wojskiem. To pytanie miało w sobie drugie dno – chodziło oczywiście o Wojskowe Służby Specjalne. Odpowiedziałem wówczas, że mój pierwszy i ostatni kontakt z wojskiem był w 1996 roku, gdy jako początkujący dziennikarz łączyłem swoją pracę dziennikarską z zawodem psychologa i w Białej Podlaskiej, gdzie mieścił się ośrodek szkoleniowy dla studentów szkoły lotniczej z Dęblina, na umowę zlecenie badałem pilotów testami osobowościowymi.

Kilka dni później „Gazeta Wyborcza” napisała, że „odkryliśmy, że Wojciech Sumliński pracował dla wojska i przez wiele lat to ukrywał”. Trzy odcinki poświęcono tematowi, że Sumliński niby demaskuje WSI, a tak naprawdę pracował kiedyś dla wojska. Pamiętam jak po artykułach w „Wyborczej” podszedł do mnie mój kolega dziennikarz i powiedział: „Wojtek, czemu ukrywałeś, że pracowałeś dla wojskówki?!” Od badania studentów szkoły lotniczej w Dęblinie, doszliśmy do moje j „utajnionej” pracy dla „wojskówki”.

Mniej więcej podobny mechanizm miał miejsce z „Newsweekiem”. Wypowiadałem się publicznie w kilkudziesięciu miejscach, że czytelnicy w moich książkach znajdą odniesienie do klasyków literatury, wymieniałem nazwiska. Tymczasem „Newsweek” zrobił z tego sensację. Po pierwsze, sam o tym mówiłem od kwietnia 2015 r., po drugie, proporcje wynoszą mniej więcej 1 do tysiąca.

Myślę, że prawdopodobnie nie bylibyśmy w tej chwili obserwatorami tego nieustającego ataku, gdyby nie to, że w sposób nieoczekiwany dla wielu – wygrałem proces. Dlaczego pojawiła się wtedy na sali Telewizja Publiczna, której nie było na żadnym z moich procesów? Dlatego, że panowało przekonanie, że sędzia orzeknie, że Sumliński jest winny, jest przestępcą, korumpował Komisję Weryfikacyjną. Tymczasem sędzia orzekł, że jestem  niewinny, że jestem ofiarą ludzi z WSI, że była to prowokacja. Nie ma nawet cienia mojej winy. Co zrobiła Telewizja Publiczna? Nic, bo miało być inaczej.

Paręnaście dni później atak „Newsweeka”.

Mam świadomość, że nie byłoby tej histerii, gdybym napisał w swojej książce jedno zdanie – to, które wypowiadałem na spotkaniach przedpremierowych. Na wstępie powinienem był napisać: „Czytelnicy moich książek znajdą odniesienie do klasyków kryminałów w kilkunastu miejscach. Jest to marginalna, śladowa treść służąca podkreśleniu mrocznego klimatu. Różnica polega na tym, że kryminały to literatura fikcji, a moja książka to literatura faktu”. Wydawało mi się, że jeżeli otwarcie mówię o tym na spotkaniach, to nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby później to wyciągnąć i zaatakować mnie z okrzykiem „plagiat!”

Gdybym cofnął czas, zamieściłbym to zdanie.

Dziwnie mi wygląda wypowiedź  Bronisława Komorowskiego. Jeżeli pan prezydent Bronisław Komorowski nie zgadza się z treścią tej książki, to ja Pana Prezydenta bardzo serdecznie proszę, niech wystąpi do sądu o pomówienie i zniesławienie. Nie ma dla mnie większej przyjemności niż spotkanie się z Komorowskim w sądzie. To jest marzenie mojego życia. Zmierzymy się na argumenty i zobaczymy, kto z nas jest kłamcą. Pan Komorowski ma od 8 miesięcy możliwość podania mnie do sądu. Dlaczego tego nie zrobił – to pytanie retoryczne.

W sprawie, która toczyła się prawie 7 lat, sąd uniewinnił mnie od wszelkich zarzutów. Najpierw zarzucono mi handel aneksem – później ta sprawa została umorzona, potem płatną protekcję – również zostałem uniewinniony. Pan Komorowski w trakcie kampanii wyborczej twierdził, że jestem niewiarygodny, bo mam proces. Po procesie nie odezwał się ani słowem, nie komentował tego, że zostałem uniewinniony, nie przeprosił. Sąd orzekł, że szokująca i zdumiewająca była rola Komorowskiego w tej sprawie. Dodał, że jego rola w tzw. „aferze marszałkowej” powinna zostać wyjaśniona w odrębnym postępowaniu. W związku z tym wyjaśnijmy tę rolę, a dowiemy się wielu ciekawych rzeczy.

Jak potoczy się dalej ta sprawa? Czy spotkamy Bronisława Komorowskiego w więzieniu?

Myślę, że jeżeli mamy być normalnym krajem, to powinniśmy być uczciwi. Były prezydent Komorowski ma pełną wiedzę o tym, że zrobił wiele złych rzeczy. Powinien to wyjaśnić. Do tej pory z niczego się nie wytłumaczył. Myślę, że nastąpi taki czas.