Nasz kraj jest jak firma Batax Wiktora Kubiaka (machera od FOZZ, sponsora Donalda Tuska i Kongresu Liberalno Demokratycznego) w Hotelu Marriott na początku lat 90 -tych, gdy wszyscy tam byli i gdy wszyscy rwali sukno z napisem "Polska", tak by jak najwięcej w rękach im zostało: Rosjanie, Niemcy, Żydzi, wojskowi, gangsterzy. Lata minęły i co się zmieniło?

Po załganej do cna ambasador Azari z Izraela (w każdym państwie nie na niby już dawno byłaby persona non grata) mamy dziś kolejną ambasador o bliskowschodnim nazwisku, z tym, że dla odmiany reprezentującą Stany Zjednoczone, panią Mosbacher, której najwyraźniej za dużo się wydaje i która próbuje dyrygować narodem z tysiącletnią historią w sercu Europy, niczym "republiką Dzibuti".

Wnioski nasuwają się same: jeżeli mamy takich przyjaciół to nie potrzebujemy już wrogów. I drugi - jeśli nie zadbamy o siebie sami, to nikt tego za nas nie zrobi.

I jeszcze przykra konkluzja: takie są właśnie skutki polityki płaszczenia się i trwania w pozycji klęczącej. Tylko z dumnymi i silnymi krajami i narodami, które potrafią bronić swojej racji stanu, liczą się inni dumni i silni.

Ze słabymi nie liczy się nikt.

Wojciech Sumlinski,

sumlinski.pl