Pan premier `Tusk odmówił renty specjalnej wdowie po Marku Rosiaku, uzasadniając, ze było to zwykłe zabójstwo, jedno z prawie tysiąca, jakich corocznie dokonuje się w kraju.

Dla wdowy może to i jest bolesna sprawa, dla premiera nie jest.

Rację panu premierowi przyznał Naczelny Sad Administracyjny. Tak, to było zwykłe zabójstwo, nic nadzwyczajnego się nie stało...

To haniebne, że premier Tusk odmówił pomocy i zaprowadził przed sąd biedna wdowę, bo to z jego odwołania sprawa tam trafiła, WSA w Łodzi opowiedział się po stronie wdowy.

To nikczemne, że polityczna zbrodnia na Marku Rosiaku i Pawle Kowalskim (który tez omal nie zginął) została przyrównana do wszystkich innych zabójstw, także wielu tych, dokonywanych w ramach bandyckich porachunków.

Mówiłem na pogrzebie śp. Marka Rosiaka:

...Ziarno nienawiści wydało krwawy, tragiczny plon. Złe słowa rzucone gdzieś w przestrzeni odbiły się, zamieniły w kulę i ugodziły Marka Rosiaka śmiertelnym rykoszetem.

W obliczu strasznego skutku tych słów, tych złych słów jakże dotąd zabrakło jednego dobrego słowa - "przepraszamy". Jakże zabrakło ludzkiego słowa "żałujemy". Bez tych dwóch słów wszelkie gesty znaczą niewiele, znaczą zbyt mało. Jest jeszcze czas, żeby te słowa zostały wypowiedziane przez tych, którzy powinni je wypowiedzieć w imię sprawiedliwości i prawdy o tym, co zdarzyło się w Łodzi 19 października i w imię tego, by otworzyć drogę do prawdziwego pojednania....”

Nie było słów żalu ani przeproszenia i zabrakło również gestu zwyczajnej ludzkiej pomocy.

Odmawiając pomocy wdowie po Marku Rosiaku, premier Tusk zachował się jak winowajca, uciekający od współodpowiedzialności za zbrodnię.

Łódź – zwykłe zabójstwo, Smoleńsk – zwyczajna katastrofa...

Janusz Wojciechowski/Salon24.pl