Śmigłowce będące na wyposażeniu polskiego wojska pamiętają czasy Układu Warszawskiego – pisze „Polska Zbrojna”.

„Wprawdzie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku zakupiono znaczą liczbę rodzimej konstrukcji sokołów W3W, jednakże nawet we własnej klasie nie zastąpiły one dużo starszych, też swego czasu produkowanych w Świdniku, Mi-2. Były jedynie ich uzupełnieniem – pisze „PZ”. Wojsko Polskie ma 140 maszyn Mi (różnego typu). Jednak te maszyny nie sprawdzały się np. w Afganistanie (straciliśmy je tam trzy). Większość z nich ma ponad 30 lat. Niektórym w przyszłym roku kończy się termin „przydatności do spożycia”. Jeśli nie będzie uzupełnień, z 250 maszyn wojsku zostanie nieco ponad 100.

„Swój sprzęt utracą m.in. 49 i 56 Baza Lotnicza, 1 Dywizjon Lotniczy 25 BKPow czy 44 Baza Lotnictwa Morskiego. Siły zbrojne nie będą miały możliwości wykonywania wielu zadań, które dziś mogą realizować właśnie dzięki śmigłowcom. Nasza armia zostanie właściwie tylko z sokołami, których jest wprawdzie niemal 70, ale to śmigłowiec stosunkowo niewielki” – alarmuje „Polska Zbrojna”.
Magazyn chwali zakup francuskich Caracali. Jednak przetarg na te śmigłowce wzbudza duże obawy o to, że popełniono tam nieprawidłowości. Same Caracale też nie oszałamiają nowoczesnością. Ich konstrukcja pochodzi z lat 60.


KJ/Wp.pl