O udziale w kampanii reklamowej Bierdonki Daniela Olbrychskiego, krąży taka rymowanka: Głosowałem na Donka, głosowałem na Bronka, teraz została mi tylko Biedronka...

Można powiedzieć, że to jest konkurencja dla moich wierszyków z „Gazety Polskiej”. Po wspaniałych rolach w klasyce polskich filmów Daniel stał się twarzą Biedronki. Może to jest miara rozwoju sztuki aktorskiej w naszym kraju? To taka jakby śmieszność. Z drugiej strony jest to jednak reklama polskich produktów.

Reklama potwierdza jakość?

Dziś reklama właściwie ma niewielki związek z jakością usług. W dawnych czasach ile wysiłku szło w to, aby marka polegała na doskonałości produktu. Nie było takiej promocji czy agencji PR, ale bardziej dbano o jakość. Dobry wizerunek to była właśnie wysoka jakość, a nie wielkie pieniądze wydane na reklamę.

W latach 90-tych udział aktora w reklamie, był traktowany jako nietakt, zły obyczaj. Teraz już nie ma tego piętnowania przez środowisko aktorskie. Dlaczego?

Pamiętam jak był przeciwny temu Marian Kociniak czy autorytet jakim był Gustaw Holoubek, którzy uważali, że jest niestosowne. Olbrychski użył tego argumentu, że po to pracował tak długo za grosze w teatrze, żeby dziś zagrać sobie w reklamie w charakterze bonusa. To się stało powszechne i dziś nawet mówi się, że jak aktor nie wystąpi w reklamie, to znaczy, że jest złym aktorem. Niektórzy aktorzy na reklamie zrobili dobry interes.

W mediach jest informacja, że Olbrychski zarobił na reklamie Biedronki milion zł.

To dowodzi, jak bardzo jako konsumenci przepłacamy za usługi. Klienci Biedronki zapłacą za tą reklamę. Biedronka ma ogólnie opinię firmy taniej i przede wszystkim... polskiej.

Rozmawiał Jarosław Wróblewski