Roman Polański, który jest ścigany za przestępstwa seksualne na nieletnich, powinien stawić się przed amerykańską prokuraturą, a to że pojawił się na otwarciu Muzeum Historii Żydów Polskich świadczy tylko o nim i o jego prawnikach. Albo podlegamy prawu, albo nie. Nie może być tak, że jedni, którzy są zamożni i mają jakieś zasługi, nie podlegają prawu, a inni podlegają, bo są mniej zasłużeni i niezamożni. Polskie organy ścigania powinny postąpić zgodnie z umowami, jakie mamy ze Stanami Zjednoczonymi. Jeżeli obowiązują nas jakieś umowy, powinny one być wykonane bez względu na to, jakiej osoby to dotyczy. Nie da się ukryć, że Polański czuje się w Polsce swobodnie i może chodzić, gdzie chce. To przykre, że w Polsce lekceważymy fakt, że ktoś jest ścigany międzynarodowym listem gończym. Zapewne byśmy nie chcieli, żeby osoby ścigane przez Polskę w innych krajach, poruszały się tam spokojnie.

Stosowanie podwójnych standardów stanowi bardzo zły przykład dla całego społeczeństwa, a odpowiedzialność za to spada na polskie władze. Przy drobnej rzeczy człowiek nieraz od razu jest aresztowany, a w sytuacji, gdy cały świat wie, że Polański jest ścigany przez amerykańską prokuraturę i Interpol, w Polsce może czuć się bezkarnie. To jest skandaliczne. Zresztą u nas wiele osób obciążonych poważnymi zarzutami bezkarnie chodzi po ulicach - chociażby tych, którzy odpowiadają za mordowanie ludzi w czasie stanu wojennego, czy za represjonowanie żołnierzy wyklętych.

Not. ed