Sprawa dotyczy 58-letniej Mary Doogan i 52-letniej Concepty Wood ze szpitala w szkockim Glasgow. Jako położne - katoliczki uznały, że ich prawa jako osoby wierzące są łamane przez to, że szpital zmuszał je do nadzorowania personelu wykonującego zabiego aborcyjne. Jako doświadczone pracownice musiały m.in. decydować, kto będzie asystował lekarzowi przy aborcji.
 
Położne w uzasadnieniu swojego zarzutu stwierdziły, że w ten sposób ich działania (nadzór) przyczyniają się pośrednio do aborcji. Pozywając szpital do sądu zrezygnowały z pracy.
 
Batalia w sądach toczyła się dramatycznie. Na początku marca w 2012 roku przegrały sprawę. Sąd w Edynburgu zdecydował, że czynności takie jak nadzorowanie czy wyznaczanie personelu asystującego przy zabiegach nie naruszają praw położnych, a ich poglądy religijne są szanowane. - Nic, co muszą robić w ramach swoich obowiązków, nie przerywa ciąży - stwierdziła wtedy orzekająca w procesie sędzia Leona Smith.
 
Dopiero dziś w sądzie apelacyjnym kobiety wygrały sprawę ze szpitalem. Trójka sędziów poparły położne argumentując wyrok: - Naszym zdaniem prawo do sprzeciwu wynikającego z sumienia dotyczy nie tylko konkretnego przypadku medycznego czy chirurgicznego zakończenia ciąży. Powinno ono rozciągać się na cały proces postępowania, który służy aborcji.
 
Podczas rozpraw kobiety powoływały się na wolność religijną zagwarantowaną przez 9. artykuł europejskiej konwencji praw człowieka.
 
To bardzo dobra wiadomość dla ludzi pro-life, którzy pracują w szpitalach w UK. Można teraz śmiało przeciwstawiać się antycywilizacji, czyli największego Holocaustu niewinnych ludzi jakim jest aborcja.
 
sm/Gazeta Wyborcza