W pewnej redakcji przy ul. Czerskiej w Warszawie trwa najwyraźniej konkurs, jak przedstawić kryzys rosyjsko-polski, aby wyszło, że to jednak wina Polaków. A jeśli nie wszystkich Polaków, to przynajmniej rządu PiS. 

Jak na razie zwycięzcą jest chyba redaktor Paweł Wroński, który stwierdził, że polski rząd "idiotycznie drażnił" prezydenta Rosji, Władimira Putina, nie zapraszając go na obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. 

 "Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej" – napisał premier Morawiecki w wydanym dziś oświadczeniu będącym odpowiedzią na nasilone w ostatnim czasie antypolskie kłamstwa Putina. 

"Polityka historyczna odpowiada na politykę historyczną. Niczego to nie zmienia"-skomentował dziennikarz "Gazety Wyborczej". Pawłowi Wrońskiemu odpowiedział prezes Instytutu Wolności, Igor Janke, pytając, czu zatem lepiej było nic nie robić. 

"Z punktu widzenia uprawiania polityki warto było wcześniej zaprosić Putina na 1 września i na rocznicę wyzwolenia Auschwitz, a nie drażnić go idiotycznie ponad potrzebę. Chyba, że po tym wywodzie premiera Putin się rozpłacze i powie »przepraszam«" – napisał Wroński (co gorsza, chyba całkiem serio...)

 

Do czego jeszcze posunie się opozycja i sprzyjające jej media, aby uderzyć w polski rząd, w obliczu tak ogromnego kryzysu dyplomatycznego. Przecież to właśnie w interesie Putina są podziały i kłótnie oraz haniebne wypowiedzi i wpisy niektórych polityków i dziennikarzy. 

yenn/Twitter, Fronda.pl