Tegoroczni maturzyści, a zwłaszcza niektórzy z nich, pisali próbny egzamin dojrzałości pracując na tekście człowieka, na którym ciąży odpowiedzialność za śmierć ich dziadków, wujów czy dalszych krewnych, a nade wszystko, polskich żołnierzy i obywateli!

Jednak nie w tekście rzecz, tylko w autorze, któremu „GW” chciałaby chyba przywrócić autorytet, poprzez umieszczanie jego tekstu na tak poważnym egzaminie, jakim jest matura. Wygląda to trochę tak, jakby to była riposta za przerywanie jego wykładów na polskich uczelniach i jednocześnie, za usilne domaganie się wyjaśnienia jego przeszłości, zwłaszcza przez ludzi młodych. I tu trzeba zauważyć, że faktycznie, parę wątków z życia profesora do powyjaśniania jest, gdyż major Zygmunt Bauman w latach 1945 – 1953 był oficerem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (odpowiednik sowieckiej NKWD), czyli specjalnego oddziału wojskowego, które tropiło podziemie niepodległościowe („Żołnierze Wyklęci”), m. in. żołnierzy AK, NSZ, WiN. Jego przełożony we wniosku awansowym napisał o nim takie słowa: „Jako Szef Wydziału Polityczno -Wychowawczego operacji bierze udział w walce z bandami. Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów. Odznaczony Krzyżem Walecznych”.

Zatem, mówiąc krótko, tegoroczni maturzyści, a zwłaszcza niektórzy z nich, pisali próbny egzamin dojrzałości pracując na tekście człowieka, na którym ciąży odpowiedzialność za śmierć ich dziadków, wujów czy dalszych krewnych, a nade wszystko, polskich żołnierzy i obywateli! Oczywiście, za aprobatą MEN.

A jaka będzie prawdopodobna linia obrony wobec tych zarzutów? Z pewnością usłyszymy, że czymś innym jest autorytet naukowy, a czym innym moralny. I to jest prawda. Więc skąd to całe zamieszanie? Ponieważ oba wymiary autorytetu, w pewnym stopniu, wiążą się ze sobą. Bo jeśli można zupełnie nie zwracać uwagi na autorytet moralny, to, w takim razie, na następną maturę weźmy tak „wspaniałego” językoznawcę, jakim był Stalin, albo przeanalizujmy którąś z wypowiedzi Bieruta, Kiszczaka czy Jaruzelskiego. Co za problem? Tylko, czy o proponowanie takich „autorytetów” i ich „wartości” nam chodzi…? Nie sądzę!

Sam mam okazję, dzięki Bogu, pracować z młodzieżą w Technikum i muszę przyznać, że nasi maturzyści nie są aż tak bezrefleksyjnymi ludźmi, żeby dowolnie mieszać im w głowach, za pomocą takich niecnych zabiegów. Wielu z nich ma już dawno wyrobione zdanie nt. „GW”, a są także i tacy, którzy wiedzą, kim jest pan Bauman. A jeśli nie wiedzą, to dzięki tej próbnej maturze wkrótce się dowiedzą albo od oburzonych rodziców czy nauczycieli, albo od koleżanek czy kolegów. O to można być spokojnym.

Polscy maturzyści są ludźmi wartościowymi i już sam szacunek do nich domaga się, aby ich egzamin również był wartościowy, na miarę ich dojrzałości, bez nieuczciwych zabiegów.

Ks. Rafał Kaniecki