Co prawda singlowi też łatwo nie jest, wkoło same pary albo rodziny z dziećmi, obowiązkowo rozwrzeszczanymi. Ani ciszy, ani spokoju zaznać się nie da. Wychodząc więc naprzeciw singlom, niezawodna „Gazeta Wyborcza” przygotowała poradnik: „Wakacje singla: jak cieszyć się samotnym urlopem wśród rodzin i par”. W rolę tytułowego singla wcieliła się dziennikarka „GW”, która de facto singlem być przestała jakiś czas temu, ale co tam. Od czasu do czasu wszak za singielstwem ponoć tęskni każdy, a przynajmniej za ciszą i spokojem, które związane są z brakiem dzieci i… jak się okazuje także męża czy partnera. Stąd subiektywny poradnik, ukazujący plusy samotnych wakacji.

Autorka zaczyna od lotniska. „Nie trzeba za nikim biegać, w sklepie wolnocłowym tłumaczyć, że nie kupimy czekolady, chipsów, soku - za 7 zł każde. Bo mamy w pudełeczkach ekomarchewkę i sałatkę z kaszy jaglanej. Nie musimy uspokajać drącego się dwulatka, który targany emocjami bije pianę na ziemi, bo nie pozwoliłeś mu wyrodny rodzicu, zrzucić perfum Toma Forda za 1400 zł ani wetrzeć w bluzeczkę czerwonej szminki w sklepie wolnocłowym”. Istny hardcore, nieprawdaż? Że też nikt nie wpadł na pomysł, że zawsze można ominąć szerokim łukiem sklep wolnocłowy, ale co tam.

Dzieci zresztą to pikuś. Bardziej niż dzieci, trzeba pilnować partnera. Bo jak na prawdziwego mężczyznę przystało, w głębokim poważaniu ma on relacje partnerskie w związku (istny skandal). Stres związany z przelotem samolotem woli rozładowywać gdzie indziej (w nim też obudził się singiel). Lepiej więc chłopa zostawić w domu, bo inaczej tylko wstydu się przez niego najemy: Zamiast więc rozkoszować się samotnością, obserwować innych podróżnych „musimy pacyfikować partnera, który postanowił zacząć wakacyjne świętowanie w pobliskim barku, wychylił już trzy piwa, ma miękkie kolana i przechodzi fazę "jestem taki elokwentny i nieco rubaszny"”. A to wszystko najpewniej za kasę z programu 500 plus. To wiadomo.  Uff, mąż czy partner abstynent to prawdziwy skarb. I nie trzeba przed nim uciekać na samotne wakacje.

Podchmielony partner, wrzeszczące w niebogłosy dzieci, a przecież na dobre wakacje się nie zaczęły. Niejednej kobiecie już się chce płakać z bezsilności i najchętniej uciekłaby z lotniska. Ale zaciska zęby i wchodzi na pokład samolotu. Sama biedna ciągnie rozryczane bachory i jeszcze piątą ręką podtrzymuje partnera, którego miękkie kolana odmawiają posłuszeństwa (to już mój dodatek, ten wątek autorka pominęła). W samolocie też sama musi sobie radzić i w ramach rozrywki ganiać co chwila z dziećmi do toalety, podczas gdy „ukochany zmęczony piwami właśnie chrapie i w ogóle nie chce (…) rozmawiać”. W końcu w domu chrapie z gazetą przed telewizorem, a przecież przyzwyczajenie to druga natura. Gorzej, kiedy elokwencja podlana piwami weźmie górę i pan ukochany zacznie rzucać sprośnymi, seksistowskimi żartami. Zdecydowanie trzeba było chłopa zostawić w domu. Jaki z niego pożytek? Jego brak to same plusy: „Nie będziecie także mieli na kogo warczeć, jeśli ten ktoś właśnie się zorientował, że nie zapakował kremu przeciwsłonecznego i nie zamknął drzwi od balkonu”. A tak przynajmniej przypilnuje domu. Niech choć takie korzyści będą.

Po tej mrożącej krew w żyłach opowieści, co by było gdyby ów „singiel” zdecydował się na rodzinne wakacje, czas na ukazanie plusów samotności:  

„Łóżko, duże i wygodne - jak będę chciała mogę spać w poprzek. (…) Możecie jeść, delektując się każdym kęsem, brać dokładki, wcinać desery, popijać winem, niespiesznie, spokojnie”. I zawsze można z politowaniem popatrzeć na tych, którzy mają gorzej: „Czas zawsze umili widok rodziców użerających się z dziećmi, które interesują tylko frytki, dzieci, które uciekają, a złapane rzucają się na podłogę i robią karczemną awanturę. Zawsze podnoszący na sercu jest także widok obrażonych par oraz trójkątów rodzinnych - to już opcja: wakacje z teściową”.

Żeby nie było, że wakacje singla mają same plusy, dziennikarka „Gazety Wyborczej” wskazuje także na pewne niedogodności, jakie mogą spotkać singla. Nawet nie w hotelu, tylko na plaży. Dobrze je zawczasu poznać: „Samotność na plaży może być trudna. Tu się zgodzę. Ale trudność ta wynika wyłącznie ze względów praktycznych - jak tu samemu posmarować sobie plecy kremem przeciwsłonecznym?”. To poważny problem, ale i na to jest rada – zamiast kremu należy spakować spray i po kłopocie.

Poradnik dla singli, który miał być dowcipny, dowcipny bynajmniej nie jest. Pełen jest za to stereotypów, z którymi „Gazeta Wyborcza” tak lubi walczyć i którymi w kontekście programu 500 plus regularnie zresztą raczy swoich czytelników. Pijany, a przynajmniej podchmielony ojciec, który miast zajmować się dziećmi ucieka w krainę snu, to jak wiadomo standard w każdej rodzinie. Czy aż tak złe mniemanie o mężczyznach i ojcach mają dziennikarki „Gazety Wyborczej”, że potrafią przestawić ich tylko jako ochlapusów rzucających się na każdy napotkany barek i wlewających w siebie hektolitry piwska, albo i mocniejszych alkoholi? A gdzie te partnerskie związki, które dzielą się odpowiedzialnością i obowiązkami? Czyżby to tylko teoria zapełniająca szpalty „GW”? Czy rodzina to tylko piekło, od którego trzeba jak najdalej uciec? Dla dziennikarek „Gazety Wyborczej” chyba tak, skoro tak tęsknią za singielstwem.

 

Małgorzata Terlikowska

 

 

 

.