W Polsce po II wojnie zmieniło się wszystko: granice, ustrój, władza, polityka, wolność, nauka, technika, sztuka, kultura, przemysł, oświata, sądownictwo itd. Niemal wszystko zmieniło się na gorsze. Odwołując się do obrazowego porównania, to tak, jakby ktoś zaszpuntował Wisłę u samych jej źródeł. Za porównaniem idą konkrety.

Owszem, koryto pozostało, ale przez 44 lata nie przepłynęła przez nie ani jedna wstążeczka wody. Ludzie w pierwszym pokoleniu pamiętali jeszcze o starej rzece. Przychodzili z dziećmi na dawny jej brzeg i opowiadali jak kiedyś była piękna. Potem te dzieci wyrosły i w to samo miejsce przychodzili ze swoimi dziećmi, ale ich opowieść miała już znamiona sensacji. Dziś w długim rowie łączącym góry z morzem rośnie trawa i krzaki. Latem, prócz meneli, a zimą prócz dzieci na sankach, przychodzi już niewielu. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ów szpunt można odbić i Wisła, jak dawniej znów popłynie. Na początku woda będzie mętna, ale później już czysta.

Tło filmu

Film zaczyna się mocnym akordem. Przeciętny widz w ciągu kilku minut usłyszy wszelkie możliwe bluzgi. Wypowiadane są w wielkim napięciu, ale czujemy, że są nam jakoś dziwnie bliskie. Nawet bliższe, niż dialog Żołnierzy Wyklętych. Ba, czasami jest tak swojski, że aż chce się dorzucić jakąś k… Wielu powie, że to dialog żołnierski, ale chyba niewielu zdaje sobie sprawę, że jest on bandycki? I to jest pierwsza odsłona.

Druga, to przysięga Wyklętego (Wojciecha Niemczyka). On zdaje sobie sprawę, że jest żołnierzem Niezłomnym, ale jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że będzie Wyklętym. Jego przysięgi nie odbiera dowódca; nie jest składana w towarzystwie kolegów, czy na pokaz w obecności dziewcząt. Jest zboże, a więc chleb, i Bóg. Jest dialog woli z poczuciem obowiązku. Jest On – człowiek i jest Ona – Polska, którą chce bronić za wszelką cenę. Niemczyk na pagonach nie ma wężyka generalskiego, nie ma nawet gwiazdek – jest plutonowym. To nie „eweryman”, jak można przeczytać w recenzjach, czy „tabula rasa zapisana przez wojnę”. „Tabula rasę” mógł wymyśleć tylko ktoś, kto sam świeci brakiem zapisu i zrozumienia. Natomiast ocena w kategoriach lewica-prawica, jest patologią. Nie ma też dwóch, jak można przeczytać, filmów w jednym filmie. Owszem są tam dwa światy. Z jednej strony widzimy zwykłą swołocz gnaną strachem, poczuciem władzy i bezkarności, a z drugiej świadomego obrońcę ojczyzny – a więc kogoś, kto ma dom, rodzinę i chce być człowiekiem niepodległym.

Pokazana jest pogarda dla ludzi oraz dążenia narzuconej władzy. Pytanie ministra: - Psy są? Po chwili w pokoju do pułkowników krótkie – „Siad!” I w tym momencie dowiadujemy się, że całe polskie podziemie musi wyginąć do pnia a ślad ma po nim zaginąć. Bo tak powiedzieli towarzysze radzieccy. I to był program nowej władzy dla Polski. Z jednej strony do 1947 r. żołnierze Ludowego Wojska Polskiego chodzili do kościoła, a z drugiej patrioci ginęli w więzieniach i lesie. Druga część programu (ślad po nich ma zaginąć) obowiązywała jeszcze do niedawna. I dopiero ekipa prof. Krzysztofa Szwagrzyka zaczęła zmieniać komunistyczny wyrok i odsłaniać tajemnice zbrodni (niestety, w IPN nie wszyscy jeszcze ten fakt zrozumieli).

Wszystko szło z centrali, jak po linii wysokiego napięcia, za pomocą rozkazu. Za tymi rozkazami stała 11 milionowa armia sowiecka, która wyszła w Haertlandu. Jej zadaniem było wyeliminowanie bratanka, który miał inne położenie geopolityczne, nie miał Syberii, i dlatego miał obozy koncentracyjne i komory gazowe. Niepodległa II RP stanęła na drodze wszystkim. I jeżeli jest ktoś aż tak mądry, to niech powie, jak można było uniknąć rzezi polskiej inteligencji, skoro już Katarzyna II i Bismarck byli przekonani, że podbicie Polski, to likwidacja szlachty a potem inteligencji. Plutonowy Franciszek Józewczyk jest inteligentem. Mówi o tym jego przysięga. Niech ten mądry powie też, w jaki sposób, będąc pomiędzy takimi państwami, zachować nie tylko niepodległość, ale spójność i przekaz kulturowy, bez którego tylko proletariusze mogą się obejść. Chyba, że wszyscy „bandyci” to burżuje i kułaki. Mordowano II RP. I to jest tło tego filmu.

Wśród pospolitych polskich funkcjonariuszy sowieckiej okupacji działały dodatkowo jeszcze inne mechanizmy. Oto z rąk Podziemnych (bandytów) zginął przyjaciel, kolega, brat; pojawiła się krew. A krew domaga się zemsty. I tak szło dalej. Wśród ludności chłopskiej różnie bywało. Jedni pomagali, i jak w 1920 r. wysyłali swoich synów do lasu, inni, ze strachu lub ratowania dobytku lub ojca bądź córki, zdradzili, a jeszcze inni po latach wojny chcieli mieć święty spokój i odmawiali Wyklętym pożywienia lub kapowali. Gorzej było wśród milicji, KBW i UB – tam oprócz strachu pojawiła się rywalizacja tzw. „twardzieli”; do głosu dochodził brak hamulców moralnych, popis jednego przed drugim, walka o awans itd. Jedni wyróżniali się w torturach, inni odwagą w prowokacji, jeszcze inni bezwzględną ideowością. Tu wielokrotnie dochodziło do zwykłego zbydlęcenia: gwałt, strzał w plecy matce z dzieckiem na ręku, odrąbywanie siekierą ręki – całkiem jak banderowcy.

Pozostaje pytanie jak zachowywaliby się żołnierze gen. Andersa, gdyby do Polski poszli najkrótszą drogą? Ilu z nich uciekłoby do lasu i tam zginęło śmiercią bohatera, ilu zamordowano w katowniach? Można dywagować, bo pokonani Żołnierze Podziemia mieli rodziny i chcieli żyć. Jakub Szela spalił kilkanaście dworów i został nagrodzony. Władza ludowa nie popuszczała – do końca i do końca nagradzała. Dzięki II Korpusowi i legalnemu Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźctwie zachowano ciągłość władzy i przechowano polskie insygnia. Z Heartlandem jeszcze nikt słabszy się nie dogadał. A o ile trudniej byłoby wyjaśnić młodym Polakom sens oporu i istotę walki gdyby Anders poszedł drogą Berlinga, albo gdyby w Powstaniu Warszawskim dowództwo przejęła AL? Bo przecież miało być bez podziałów i wspólnie. Niestety, polski kinoman lub czytelnik już nie jest przygotowany do odbioru własnych dziejów. Wiele rzeczy nie rozumie. Poza nielicznymi wyjątkami (Odojewski, Zasypie wszystko, zawieje; Krasiński, Przed agonią) nie ma literatury o szerszym kontekście podziemnej walki Polaków. Film, teatr, sztuka zajmują się czymś innym – jałowym. Czas ucieka, zostajemy sami, bez szerszego opisu tego, co przeżyliśmy i tego co dla nas ważne. Zostajemy bez dowodów. Komunizm nadal pozostawia nas z białą plamą.

O filmie

„Wyklęty”, to film z innej kategorii niż wojenny. Ocenić źle go nie można i warto obejrzeć. Pokazuje brutalizm walki i tę komunistyczną postprawdę, która pchała ich przeciwko własnemu narodowi, własnym rodakom, przeciwko własnemu państwu, własnej kulturze i niepodległej Polsce będąc na żołdzie obcego mocarstwa i niedawnego zaborcy. „Wyklęty” nie jest opowieścią o Żołnierzach Wyklętych. Scenariusz jest inspiracją opartą na dokumentach i dotyczy jednego bohatera. Moim zdaniem Wojciech Niemczyk swoją rolę odegrał znakomicie. Nie ma w niej słów ani gestów zbytecznych, jest wszystkiego we właściwych proporcjach. Choć film uzupełnia wyobrażenia o czasach stalinowskich i poszerza wiedzę pozaźródłową, to jednak nie odpowiada na podstawowe pytanie: skąd ta niezłomność, dlaczego Józewczyk z takim przekonaniem przysięgał i dlaczego do końca zdecydował się bronić swojej ojczyzny, wbrew żonie i teściowej, która nazwała go „bandytą”? Być może dlatego, że poznał prawdę tej komunistycznej postprawdy. Znał UB-ckie tortury, ale wiedział, że on i wszyscy rodacy mają do czynienia ze złem. Walczył za wszystkich.

Nie bardzo natomiast przekonywujące są ostatnie sceny. Nie wiemy kim jest syn Józefczyka. Odznaczenie przez prezydenta Kaczyńskiego odbywa się w dość niebiańskiej atmosferze. Nie do przyjęcia jest ostatnie słowo UB-eka, że ten tylko może zrozumieć czasy, kto je przeżył. I ten ostatni marsz ku słońcu, jakby już wszystko się pomyślnie zakończyło. Nie ma odpowiedzi na trudne pytania, które opowieść stawia. Ale trudne są dlatego, że dziś wielu z nas przestało rozumieć wolność, a nawet zatraciło parametry poczucia państwa, wyczucia własnych wartości i oczywiście godności. Po 70 latach to już bardzo niebezpieczny wstyd.

„Wyklęty” powinien być pierwszym filmem nowego gatunku w kinematografii polskiej upamiętniającym nie tylko Żołnierzy Wyklętych, ale wszystkich Niezłomnych, którzy nieśli z sobą jakąś myśl, która nie powinna zginąć. Mamy zobowiązania wobec nich.

Ryszard Surmacz/sdp.pl