I już wiadomo, jakie są skutki działania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jej decyzja sprawiła, że w kolejnym szpitalu zaczęto zabijać nienarodzone dzieci. Wystarczyły dwa dni od wręczenia wypowiedzenia i już zabito pierwsze niewinne dziecko. To hańba zarówno dla tego szpitala, jak i dla Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Ale to także moment, w którym musi – i piszę to zupełnie świadomie – musi zabrać głos warszawski Kościół. Za śmierć tego dziecka, w tym szpitalu, za to, że miejsce leczenia przekształciło się w miejsce kaźni ponosi odpowiedzialność Hanna Gronkiewicz-Waltz, która wielokrotnie powoływała się na swójh katolicyzm. Teraz warszawscy pasterze muszą jej przypomnieć, jakie są skutki jej decyzji, że krew tego dziecka ciąży na niej, i że ta krew sprawia, że dopóki nie nastąpi pokuta i prośba o wybaczenie nie pozostaje ona w pełnej jedności z Kościołem, i nie powinna przystępować do Komunii Świętej.

I nie chodzi o ekskomunikę, a o zwyczajne wyjaśnienie, że decyzje mają konsekwencje, że przyczynienia się do tej śmierci oznacza formalne opowiedzenie się po stronie imperium śmierci, a to wyłącza z możliwości przystępowania do Komunii Świętej. Sytuacja, w której osoba, która odpowiada za to, że szpital przekształcił się w rzeźnie, w której zabija się niewinne dzieci, przystępuje potem do Komunii Świętej, i to bez publicznej pokuty jest potężnym zgorszeniem. Warto też pamiętać, że takie przypomnienie wynikać powinno z troski o samą Hannę Gronkiewicz-Waltz. Ona musi wiedzieć, jakie są skutki jej działań, tak by nieświadomie nie trafiła po śmierci w miejsce, w którym bez wątpienia nie chciałaby być.

Mam nadzieje, że warszawski Kościół znajdzie w sobie odwagę, by jasno i zdecydowanie przypomnieć o tym Hannie Gronkiewicz-Waltz, że interesy, polityka nie przesłoni prawdy o współudziale w zabijaniu ludzi i o tym, że katolik jest rozliczany także za swoje decyzje w przestrzeni politycznej. Wierzę, że nasi biskupi są ludźmi Ewangelii Życia, i rzeczywiście chcą pozostać wierni św. Janowi Pawłowi II.

Tomasz P. Terlikowski