Warsaw Institute

Optymalny dla Rosji scenariusz zwycięskiego, ale bardzo osłabionego Alaksandra Łukaszenki jeszcze dwa dni po białoruskich wyborach wydawał się bliski spełnienia. Skala protestu Białorusinów zaskoczyła jednak nie tylko reżim w Mińsku, ale też Kreml. Tydzień po wyborach Władimir Putin stoi w obliczu trudnego dylematu: bronić Łukaszenki do końca, czy go porzucić? Im dłużej Rosjanie zwlekają z podjęciem decyzji, tym większe ryzyko, że stracą wpływ na rozwój wydarzeń na Białorusi.

Dwie rozmowy telefoniczne – w sobotę (15 sierpnia) i niedzielę (16 sierpnia) – Łukaszenki z Putinem wskazują na ogromną nerwowość. Nie tylko w Mińsku, ale i w Moskwie. Prezydent Białorusi nie ma już innego wyjścia. Obronić władzę może próbować tylko siłą, ale do tego konieczne jest poparcie, a nawet pomoc Rosji.

Wyraźnie też widać, że Łukaszenka gra ostro antyzachodnią kartą, by otrzymać odsiecz ze wschodu. Dlatego już nie tylko w wystąpieniach oskarża zachodnie kraje, głównie Polskę i Litwę, o destabilizowanie sytuacji na Białorusi, ale też straszy siłami NATO nad białoruską granicą. Aby wyglądało to bardziej wiarygodnie, na jego polecenie na 17-20 sierpnia zarządzono ćwiczenia białoruskiej armii w obwodzie grodzieńskim, w rejonie elektrowni atomowej w Ostrowcu, która znajduje się w pobliżu granicy białorusko-litewskiej. Lokalizacja nie jest przypadkowa. Elektrownia ta budziła od początku protesty Litwy, a zbudowali ją i kredyt na nią dali Rosjanie. To sygnał Łukaszenki do Moskwy, że to on tylko jest gwarantem zachowania rosyjskich wpływów i interesów na Białorusi, zaś rewolucja może zagrozić rosyjskiej dominacji w tym kraju, zarówno ekonomicznej, jak i militarnej. Nie można też wykluczyć, że takie ruchu jednostek wojskowych mają służyć przykryciu dyslokacji oddziałów mających ewentualnie spacyfikować protesty, czy nawet przerzutowi na Białoruś rosyjskich jednostek mających wspomóc Łukaszenkę.

O ile pierwsza rozmowa obu prezydentów (15 sierpnia), choć oznaczająca wsparcie Rosji dla reżimu w Mińsku, nie była tak zdecydowana, to już nazajutrz Władimir Putin wprost ostrzegł, że Rosjanie mogą skorzystać z zapisów Układu Organizacji o Bezpieczeństwie Zbiorowym, czyli bloku militarnego, w skład którego wchodzą Białoruś i Rosja, by zaangażować się na Białorusi zbrojnie – w obronie „legalnej władzy”. Oczywiście należy zadać pytanie, czy Moskwie taka bezpośrednia ingerencja siłowa by się opłaciła? To by oznaczało kolejne sankcje zachodnie, ale też zwiększenie antyrosyjskich nastrojów w białoruskim społeczeństwie. Dlatego Kreml nie będzie chciał wyjść poza deklaracje. Istnieje jednak ryzyko, że Łukaszenka jakąś prowokacją postawi Putina w sytuacji bez wyboru. Dlatego Rosja przygotowuje już zapewne warianty awaryjne. Także ten zakładający usunięcie/upadek Łukaszenki – wtedy Moskwa będzie chciała mieć decydujący wpływ na rozwój wydarzeń na Białorusi.

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]