Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Zgłosiły się do Pana dwie Polki, które studiowały na Uniwersytecie Comillas w Hiszpanii. Studentki przekazały, że w czasie wykładów dotyczących historii Europy i systemów totalitarnych obrażana jest Polska i Polacy, uczy się studentów m. in., że jesteśmy krajem faszystowskim, wybiela się winy niemieckie i promuje nową proniemiecką historię szkalującą Polskę. Jak ocenia Pan tę sytuację?

Leszek Żebrowski, historyk, publicysta: Niestety, to jest sytuacja typowa na uczelniach zachodnich (również amerykańskich, kanadyjskich itd.). Historia stała się narzędziem polityki, nie tylko niemieckiej (choć to dla nas szczególne bolesne), ale w ramach fałszywie pojętej "poprawności politycznej" jest to polityka tzw. postępowego świata. Tyle, że ten "postęp" to systematyczne wycofywanie się na pozycje, o których z góry wiadomo, że będą natychmiast utracone.

Bolesne jest to, że przysłowiowym "chłopcem do bicia" stała się Polska. Temu służy ignorancja historyczna, która stale, systematycznie zamieniana jest w całkowite wypaczanie prawdy o przeszłości. Sytuacja zaszła dramatycznie bardzo daleko, jeśli już w Niemczech i Izraelu czymś niby "normalnym" stały się np. "polskie obozy śmierci". Jeśli oprawcy i ofiary zjednoczyli się we wspólnym froncie przeciwko nam, to w tym zakresie należy podjąć walkę w obronie dobrego imienia Polski. Muszą to być działania zdecydowane, odważne i wielowymiarowe. Dopiero wtedy można będzie skutecznie zwalczać to, co dzieję się np. w Hiszpanii.

Jaka była reakcja uniwersytetu na pytania w tej sprawie kierowane do władz uczeni?

Reakcja była do przewidzenia. Władze Uniwersytetu Camillas całkowicie zignorowały zarzuty, ba! - podjęły działania przeciwko polskim studentkom! Jeśli kadra naukowa (?) dopuszcza się takich ekscesów, to czuje się bezkarna i ma poparcie uczelni. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że mogłoby być inaczej. Przypuszczam, że takich protestów ze strony studentów jest znacznie więcej, ale tym razem odzew Polaków był naprawdę ogromny!

Gdy zamieściłem na swej fan page na fb informację o dzielnych polskich studentkach, które przeciwstawiły się oczywistym kłamstwom, przeczytało to pół miliona ludzi, do tego prawie 1,5 tys. wtórnych udostępnień. Odezwały się środowiska nie tylko w Polsce (co jest przecież naturalne), ale również Polacy na emigracji, którzy powoli, ale jednak organizują się, tworząc stowarzyszenia, ożywiając życie polityczne i kulturalne na obczyźnie. Dotarły do mnie liczne sygnały, że podobna sytuacja panuje na innych uczelniach europejskich i światowych - wszędzie polska historia i tradycja jest bezczelnie zakłamywana.

Czy ambasada polska w Madrycie podjęła działania, aby wesprzeć polskie studentki i wpłynąć na władze uczelni, by nie szkalowano tam Polski?

Polskie studentki zwróciły się o pomoc - według właściwości - do polskiej ambasady, która jest przecież od tego, żeby polskich obywateli w sprawach niewątpliwie jednoznacznych brać w obronę. Zostały jednak zignorowane. Czy to stare układy (rozdania kadrowe w dyplomacji jeszcze z czasów b. towarzysza Bronisława Geremka i jego następców), czy "poprawność polityczna", a może po prostu lenistwo i chęć "nienarażania się" na cokolwiek, a może splot tych wszystkich czynników? Nie wiem, w każdym razie MSZ powinien w tej sprawie zająć zdecydowane stanowisko. Co zrobiono, jakie działania zostały podjęte, jak częste są sygnały o takich wydarzeniach. To po prostu obowiązek organu państwa a my mamy prawo wiedzieć. Przecież to nie jest sytuacja jednorazowa i z pewnością będzie się nadal powtarzać. A bezkarność i brak mocnych interwencji rozzuchwala, za pobłażanie płaci się coraz wyższą cenę.

Czy polskie MSZ zajmie się tą sprawą?

Tego nie wiem, to pytanie nie do mnie. MSZ ma jednak taki obowiązek, wyjaśnić sprawę do końca i wybronić polskie studentki przed represjami administracyjnymi władz uniwersytetu. Rzecz nie dotyczy bowiem jakiejś drobnej sprawy, czy jakichkolwiek uchybień z ich strony.

Czy fakt, że jezuici zarządzają tym uniwersytetem ma tu jakieś znaczenie?

Oczywiście, że ma. Uczelnie nominalnie katolickie mają szczególny obowiązek stać na straży prawdy. To nie jest spór o interpretację czegokolwiek, to spór o prawdę historyczną.

Ale ta sytuacja świadczy o tym, co się stało z Hiszpanią i w Hiszpanii po śmierci gen. Franco. Siły postrewolucyjne, w wyniku chyba fałszywie pojętego "pojednania" po wojnie domowej 1936-1939, nie tylko sięgnęły po władzę, ale w ciągu kilku dziesięcioleci potrafiły przeorać Hiszpanię, wykonać marksistowski "marsz przez instytucje" i również wejść bardzo głęboko do kościoła. Następuje coraz większa rozbieżność między wierzącymi a instytucją, która powinna być dla nich bezwzględnym oparciem. To zjawisko szersze, widoczne w całej Europie zachodniej. A jezuici nie są już od dawna tym zakonem, który zajmuje się sprawami, do których realizacji został powołany.

Podobne działania są widoczne również w Polsce, gdzie siły lewackie i lewacka mentalność ujawnia się (nie tylko) w tym zakonie. To przykre, ale prawdziwe.

Dziękuję za rozmowę.