Wszyscy pamiętamy o okrutnej zbrodni katyńskiej dokonanej przez Sowietów. Ale warto pamiętać też o równie okrutnych mordach, jakich dopuszczali się bolszewicy w 1920 roku.

To właśnie wtedy podczas wojny polsko-bolszewickiej sowieci po raz pierwszy zaprezentowali światu ogrom brutalności i brak jakiegokolwiek poszanowania dla ludzkiej godności i zasad honoru. W bestialski sposósb mordowali jeńców wojennych, chociaż przepisy prawa międzynarodowego mówiły wyraźnie, że zabicie jeńca jest czynem haniebnym, którego nie wolno się w żadnym wypadku dopuścić.

Zasadę tę respektowały wówczas wszystkie armie świata we wszystkich konfliktach zbrojnych, ale bolszewicy nic sobie z niej nie robili. Bestie - czy jakieś określenie mogłoby tu pasować lepiej?

Oficerowie Wojska Polskiego byli mordowani m.in. w Białymstoku, na Kurpiach, w Płocku, czy pod Lwowem.

Do wyjątkowo brutalnych zabójstw doszło w Wilnie, gdzie Sowieci wymordowali 3 tys. Polaków, a także przeprowadzili pogrom mieszkających tam Żydów.

Tak wspominał tamte wydarzenia gen. Lucjan Żeligowski:

"Widok pola robił przykre wrażenie. Leżała na nim wielka ilość trupów. Byli to cywile, ale w ogromnej większości nasi żołnierze i oficerowie, nie tyle ranni i zabici w czasie walki, ile pozabijani już po walce, jako jeńcy wzięci do niewoli bolszewickiej. Całe długie szeregi trupów w bieliźnie tylko i bez butów leżały wzdłuż płotów i w pobliskich krzakach. Byli pokłuci szablami i bagnetami, mieli zmasakrowane twarze, powykłuwane oczy" - pisał dowódca.

Żeligowski nawiązywał też do reakcji przedstawicieli świata zachodniego na barbarzyńskie praktyki Rosjan.

"W tym czasie zameldowano mi, że przyjechał angielski generał z kilkoma oficerami (…). Byłem wzburzony. «Może pan generał zechce opowiedzieć panu Lloyd George’owi – powiedziałem wówczas – jak jego przyjaciele polityczni obchodzą się z naszymi jeńcami». Generał i oficerowie angielscy milczeli" - wspominał generał.

Praktyki, jakich dopuszczali się bolszewicy często były wręcz przesycone okrucieństwem. Umierających zakopywano wzdłuż szpalerów w taki sposób, by jedna z ich rąk wystawała, aby można było zaobserwować, który z nich jeszcze żyje. Jeżeli ktoś żył, był przebijany bagnetami.

Nie możemy zapominać o skali i ohydzie tamtych potwornych zbrodni. Pamiętając o bohaterach z Katynia, czy Powstania Warszawskiego, pamiętajmy także o tych, którzy oddali życie, broniąc Polski i Europy przed śmiertelnym atakiem bolszewizmu.

jsl