Słowo herezja, heretyk, używane było w Kościele od zawsze. Greckie słowo αἵρεσις (hairesis), łac. haeresis, pierwotne oznaczało wybór, podział. Z czasem zaś, w kontekście chrześcijańskim, przyjęło wydźwięk jednoznacznie negatywny. Oznaczać zaczęło zły wybór, szkodliwy podział, oddzielenie się grupy wiernych od Kościoła. Oddzielenie się doktrynalne, a niekiedy i strukturalne.

Historycy Kościoła, niekiedy prowokacyjnie twierdzą, że także i przez herezje Pan Bóg potrafi do nas przemówić. Herezja potrafi zmotywować do poważnych przemyśleń, wyraźny na to przykład odnajdujemy w pierwszych wiekach Kościoła, kiedy krystalizowała się nauka o relacjach między osobami Trójcy Świętej, ile musiało powstać nieprawidłowych doktryn, aby w końcu ukształtowała się ta prawidłowa! 

Także w następnych wiekach pojawiały się różnego rodzaju zagrożenia i trudne sytuacje. Wobec takiej stanął św. Dominik Guzman (ur. ok. 1170 w Caleruega, zm. 6 sierpnia 1221 w Bolonii), patron dnia dzisiejszego, za którego czasów Kościół usiłował się uporać z herezją albigensów. Było to bardzo trudne, ponieważ herezja jest ty trudniejsza do pokonania, im jest podobniejsza do prawowitej wiary. Dziś trudno krótko zdefiniować o co chodziło albigensom, zwłaszcza, że tą nazwą obejmowano niekiedy wiele mniejszych ruchów, znacznie różniących się od siebie doktrynalnie.

Z drugiej strony, Kościół wówczas dopiero kształtował swoją postawę wobec heretyków. Teraz już głębiej rozumiemy, że należy zwalczać błędy, a nie niszczyć przy tym samych osób błądzących. Tymczasem, za czasów św. Dominika wielu uważało, że jest to dobry pomysł, aby herezje zwalczać mieczem. Urządzono nawet krwawą krucjatę przeciwko albigensom. Tak z dystansu oceniając, było w tym wiele pomieszania wiary z polityką, nieraz próbowano ściśle ziemskie porachunki załatwiać używając wzniosłej argumentacji. Krwawe porachunki, które niekiedy przypisuje się Kościołowi, były z reguły z inicjatywy władców świeckich.

Wracając do św Dominika i mojej tezy, że można go traktować jako wzór walki z herezją,  zauważam, że założył on Zakon Kaznodziejski. Nie zajmował się jedynie badaniami teorii herezji, nie próbował jedynie wybijać ludziom z głowy ich błędów. Lecz, on i jego współbracia kaznodzieje wychodzili do ludzi, głosząc im prawdę. Pierwsi dominikanie nie tylko głosili w budynkach Kościołów, lecz także przemawiali na ruchliwych ulicach i rynkach. Ich przekaz dotyczył Prawdy. Rozsiewali ziarno tej prawdy ufając, że nie będą w tym zawiedzeni. Ufali, że ludzie spostrzegą, że po prostu prawda jest atrakcyjniejsza od kłamstwa, prawda prędzej czy później sama się obroni. Tylko prawda jest ciekawa (jak to później ktoś sformułuje...)

I jeszcze – najważniejsze - Zaufanie Najświętszej Maryi Pannie i śmiałe korzystanie z nadprzyrodzonych środków do walki. Kiedy znużony rozumowym przekonywaniem błądzących Św. Dominik modlił się w ich intencji i pościł w lesie w pobliżu Tuluzy, w samym sercu terytorium albigensów, ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna w towarzystwie trzech aniołów. Zapytała: „Czy wiesz Dominiku, jakiej broni pragnie Trójca Święta dla zreformowania świata? – spytała Maryja. – O moja Pani – odpowiedział Dominik – lepiej wiesz ode mnie, bo Ty zawsze byłaś obok Jezusa głównym narzędziem naszego zbawienia. Wówczas Maryja rzekła: – Chcę, abyś wiedział, że w tego rodzaju walce taranem pozostaje zawsze „Psałterz anielski”, który jest kamieniem węgielnym Nowego Testamentu. Jeśli więc chcesz zdobyć zatwardziałe dusze i pozyskać je dla Boga, głoś mój „Psałterz”” (cyt za glosojcapio.pl). Psałterzem Maryi nazywano wówczas Różaniec. Odtąd Św. Dominik głosił kazania o Maryi i namawiał do modlitwy różańcowej. W ten sposób dominikanie nawrócili Europe, a po herezji albigensów nie zostało śladu.

Maria Patynowska