Powołanie przez najbardziej obecnie znanego polskiego homoseksualistę ugrupowania "Wiosna" odbiło się szerokim echem w krajowych mass mediach. Parokrotnie swój głos na ów temat zabrał też słynny katolicki publicysta i dziennikarz Szymon Hołownia, który choć ogólnie rzecz biorąc wypowiadał się co prawda dość sceptycznie o nowej inicjatywie pana Roberta Biedronia, jednak mimo tego w jego wywodach na ów temat pojawiły się też bardzo niepokojące stwierdzenia.


W nawiązaniu do zaprezentowanego przez Roberta Biedronia programu "Wiosny" pan Hołownia napisał w dniu 04. 02. 2019 roku na swym oficjalnym facebookowym profilu:

 

"Nie wydaje mi się, bym miał jakieś specjalne wątpliwości co do tego, że jestem katolikiem, ale uważam że można rozmawiać o związkach partnerskich (Kościół to nie państwo, państwo to nie Kościół, w państwie żyją ludzie różnych przekonań i wizji, trudno znaleźć powód dla którego prawo państwowe miałoby zabraniać dwojgu dorosłych ludzi wyciągania konsekwencji prawnych z ich decyzji, oczywiście dopóki nie dochodzimy do terminu „małżeństwo”, bo to otwiera zupełnie nowe pole, granicę dla mnie osobiście nieprzekraczalną)."

Innymi słowy, Szymon Hołownia nie wyklucza, a nawet wręcz widzi mocne przesłanki na rzecz uznania słuszności postulatu prawnej legitymizacji związków sodomitów i lesbijek, o ile takowe związki nie będą przez państwo nazywane "małżeństwem". Cóż, choć powyższe rozróżnienie pomiędzy "związkami partnerskimi" (które na gruncie prawnym mają być do zaakceptowania) a "małżeństwami homoseksualnymi" (których aprobować nie wolno) niestety staje się coraz bardziej popularne w środowiskach katolickich, a nawet pośród kościelnych hierarchów. Warto więc przypomnieć niektóre z wypowiedzi Magisterium Kościoła, które "de iure" lub "de facto" sprzeciwiają się również prawnej legitymizacji związków homoseksualnych w wersji "soft". I tak w pierwszej połowie XX wieku papież Pius XI wydał encyklikę "Casti connubii", w której nauczał między innymi:

"Ta istotna treść, właściwa tylko takiemu związkowi małżeńskiemu, czyni go całkowicie odmiennym zarówno od spełnianych samym tylko ślepym instynktem natury kojarzeń się zwierząt, które nie mają wcale rozumu i woli zdolnej do wyboru, jak i od tych ludzkich dorywczych skojarzeń, w których brak zupełnie prawdziwego i uczciwego węzła woli, i które nie zawierają w sobie praw do jakiegokolwiek pożycia rodzinnego.

Z tego wynika, że prawowita władz ma prawo i obowiązek zakazywania takich haniebnych związków, jako sprzeciwiających się rozsądkowi i naturze ludzkiej, zapobiegania im i karania ich"(Cytat za: Pius XI, Encyklika o małżeństwie chrześcijańskim [Casti connubii], Londyn 1943, Wydawnictwa dokumentów nauki Kościoła, s. 18).

Doprawdy, nie wiem, jak można przechodzić lekką ręką od popieranego przez Magisterium Kościoła prawnego zakazu i karalności niemałżeńskich relacji seksualnych do wspierania prawnej legitymizacji nawet sodomickich związków. Przecież, w czasach Piusa XI nawet nie śniono o instytucji związków partnerskich dla homoseksualistów i lesbijek, a jedynie w niektórych środowiskach politycznych domagano się depenalizacji niewierności małżeńskiej i heteroseksualnych konkubinatów. Pius XI sprzeciwiał się więc mniej złym postulatom niż te, których rozważania słuszności pan Szymon Hołownia co najmniej nie wyklucza.

Ale zostawmy tych "strasznych" "przedsoborowych" papieży których nauczanie zawsze można skwitować słowami: "To było dawno i nieprawda". Otóż, jeszcze 16 lat temu, to znaczy w 2003 roku Stolica Apostolska wydała dokument, w którym sprzeciwiła się nie tylko postulatowi "małżeństw homoseksualnych", ale także legalizacji związków partnerskich dla takowych par. Kongregacja Nauki Wiary w ogłoszonej dnia 3 czerwca 2003 deklaracji o nazwie "Uwagi dotyczące projektów legalizacji prawnej związków homoseksualnych" naucza wszak między innymi:

"W wypadku prawnego zalegalizowania związków homoseksualnych, bądź zrównania prawnego związków homoseksualnych i małżeństw wraz z przyznaniem im praw, które są właściwe temu ostatniemu, konieczne jest przeciwstawienie się w sposób jasny i wyrazisty. Należy wstrzymać się od jakiejkolwiek formalnej współpracy w promowaniu i wprowadzaniu w życie praw tak wyraźnie niesprawiedliwych, a także, jeśli to możliwe, od działania na poziomie wykonawczym. W tej materii każdy może odwołać się do prawa odmowy posłuszeństwa z pobudek sumienia (...).

Kościół naucza, że szacunek dla osób homoseksualnych nie może w żadnym wypadku prowadzić do aprobowania zachowania homoseksualnego albo do zalegalizowania związków homoseksualnych. Wspólne dobro wymaga, aby prawa uznawały, popierały i chroniły związki małżeńskie jako podstawę rodziny, pierwszej komórki społeczeństwa. Prawne uznanie związków homoseksualnych albo zrównanie ich z małżeństwem oznaczałoby nie tylko aprobatę zachowania wewnętrznie nieuporządkowanego i w konsekwencji uczynienie go modelem dla aktualnego społeczeństwa, ale też zagubienie podstawowych wartości, należących do wspólnego dziedzictwa ludzkości. Kościół nie może nie bronić tych wartości ze względu na dobro ludzi i całej społeczności".

Warto podkreślić, iż powyższa deklaracja rozróżnia pomiędzy legalizacją związków homoseksualnych a prawnym zrównaniem związków homoseksualnych z tradycyjnymi małżeństwami, oba postulaty jednocześnie potępiając. Nie jest więc tak, jakoby związki partnerskie dla sodomitów i lesbijek mogłyby być OK, ale już homo-małżeństwa nie. Obie te instytucje są niesprawiedliwe oraz bezbożne, a różnią się od siebie tylko stopniem ohydy.

I przynajmniej póki co, tak nauczanie Piusa XI zawarte w encyklice "Casti connubii" jak i dokument Kongregacji Nauki Wiary z 3 czerwca 2003 roku stanowią część autentycznego zwyczajnego nauczania Kościoła, które nie zostało oficjalnie przez żadnego z następnych papieży skorygowane bądź zmienione. A takiemu nauczaniu należy się ze strony katolików posłuszeństwo serca i rozumu.

Mirosław Salwowski