Jak informuje nas o tym m.in. portal Vatican News podczas niedawnej wizyty biskupów Kazachstanu i Azji Centralnej w Watykanie papież Franciszek w rozmowie z nimi przyznał, iż sformułowanie z deklaracji podpisanej również przez niego w Abu Zabi o tym, iż wielość religii jest wyrazem "mądrej woli Boga" mogło brzmieć dwuznacznie. Jednocześnie Franciszek upoważnił hierarchów lokalnych kościołów Kazachstanu i Azji Centralnej do publicznego ogłoszenia tego, że owo sformułowanie o religijnym pluralizmie jako wyrazie Bożej woli należy rozumieć w tym znaczeniu, iż mamy tu do czynienia z przyzwalającą, a nie akceptującą wolą Boga.


Cóż, możemy się cieszyć, iż w końcu spośród relatywnie niemałej ilości mniej lub bardziej dwuznacznych wypowiedzi aktualnego Papieża doczekaliśmy się w końcu sprostowania przez niego choć jednej z nich. Podpisana przez Franciszka deklaracja z Abu Zabi była bowiem co najmniej skrajnie dwuznaczna. Jednym tchem i bez żadnego rozróżnienia wymieniała ona bowiem wielość religii obok różnorodności płci, języka, koloru skóry jako "wyraz mądrej woli Boga".

Co prawda, niektórzy obrońcy owej deklaracji wskazywali na teologiczne rozróżnienie pomiędzy wolą Boga, która w pozytywny sposób aprobuje dane rzeczy, a wolą Boga, która tylko niejako negatywnie przyzwala na istnienie moralnego zła lub doktrynalnego błędu, jednak ich tłumaczenia w tej sprawie nie były wówczas zbyt przekonujące. Po pierwsze bowiem, samo to rozróżnienie – jak to wyżej wskazałem – nie zostało ujęte w treści deklaracji, a postawienie w jednym rzędzie wielości religii na przykład z różnicami płciowymi sugerowało, iż wedle Franciszka Bóg traktuje wszystkie te rzeczy w podobny, a więc aprobatywny, a nie tylko przyzwalający sposób.

Po drugie, deklaracja z Abu Zabi jest publicznym dokumentem przetłumaczonym na wiele języków, z którego treścią mogą zapoznać się miliony osób. Teologiczne zaś rozróżnienia pomiędzy "aprobatywną" i "pozytywną" wolą Boga, a jedynie "przyzwalającą" wolą Boga mają zaś charakter bardziej "specjalistyczny", który praktycznie rzecz biorąc nie jest znany zbyt wielu ludziom. W bardziej powszechnym zaś przekazie kierowanym do katolików duszpasterze zwykli rozróżniać pomiędzy wolą Bożą a tzw. dopustem Bożym czyli tym, czego Bóg chce a tym, co jedynie Bóg toleruje. Zresztą sam Katechizm Kościoła Katolickiego w jednym z punktów tyczących się relacji, jaka zachodzi pomiędzy Bożą opatrznością a istnieniem moralnego zła mówi o tym, iż: "Bóg w żaden sposób, ani bezpośrednio, ani pośrednio, nie jest przyczyną zła moralnego. Dopuszcza je jednak, szanując wolność swego stworzenia, i w sposób tajemniczy potrafi wyprowadzić z niego dobro (...)" (tamże, n. 311).

Na sam koniec tego artykułu spróbujmy sobie wyobrazić, jak wielki skandal wybuchłby, gdyby któryś z papieży zadeklarował, iż tak prawdomówność, uczciwość, czystość seksualna jak i kłamstwo albo nawet pedofilia "są wyrazem mądrej woli Boga"? Czy wtedy dla kogoś bardziej przekonujące byłyby specjalistyczne rozróżnienia teologów pomiędzy "aprobatywną" i "pozytywną" a jedynie "przyzwalającą" wolą Bożą? Dobrze więc, że przynajmniej tym podobna wielka dwuznaczność została przez Papieża Franciszka wyjaśniona i skorygowana.

Mirosław Salwowski