Władze ogłosiły, że będą karać zesłaniem do obozu pracy na co najmniej pół roku wszystkich, którzy nie uczestniczyli w oficjalnych obchodach żałobnych po śmierci Kim Dzong Ila lub byli na nich, ale nie płakali zbyt mocno i szczerze nie rozpaczali - donosi źródło portalu w Korei Północnej.

Dodatkowo za "rozpowszechnianie plotek" o dynastii Kimów grozi zesłanie do obozu reedukacyjnego, nie różniącego się wiele od obozu pracy, albo na wieś. Na terenach wiejskich sytuacja ludności jest dużo gorsza niż w miastach, gdzie mieszkają partyjni przywódcy.

Pierwsze "sądy ludowe" w takich sprawach odbyły się jeszcze w zeszłym roku i trwały do 8 stycznia. Mają one wytworzyć "atmosferę strachu i podejrzeń". Zwiększenie kontroli nad obywatelami ma zapewne służyć lepszej i szybszej transformacji władzy.

Jednocześnie władze rozpoczynają już kształtowanie kultu jednostki w stosunku do nowego dyktatora kraju - Kim Dzong Una. Wszyscy Koreańczycy muszą studiować dwa razy dziennie o jego "wspaniałości". W dodatku władze coraz częściej opowiadają o cudach, jakie zdarzyły się po śmierci poprzedniego dyktatora. Najnowsze to: płaczące ze smutku niedźwiedzie oraz tajemnicze stada srok krążące nad grobem "ukochanego przywódcy".

 

eMBe/Gazeta.pl/DailyNK