7 tys. osób manifestowało w Berlinie, opowiadając się za obroną życia. Przeciw milczącemu marszowi demonstrowała hałaśliwa grupa zwolenników aborcji.


Początek manifestacji odbywał się w pokojowej. Marsz odbywał się w całkowitej ciszy. W demonstracji brali udział katolicy, protestanci, chrześcijanie koptyjscy i syryjscy oraz niemieccy parlamentarzyści, deputowani Europarlamentu. Wśród 7 tys. uczestników byli Polacy mieszkający na stałe w Niemczech oraz 200-osobowa grupa z zachodniej Polski. Przyjechali również goście z USA, Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji, Austrii, Włoch i Szwajcarii. Swoje poparcie dla marszu wyraził w liście papież Franciszek, a oprócz niego także Benedykt XVI. Razem z innymi maszerował bp Andreas Laun z Salzburga.

Przeciw zwolennikom życia agresywnie protestowali zwolennicy aborcji ze środowisk lewicowych i homoseksualnych.

- Zostaliśmy zablokowani przez kontrmanifestację młodych wulgarnych osób w bardzo dużej ilości – relacjonował ks. Tomasz Kancelarczyk z Bractwa Małych Stópek ze Szczecina, który brał udział w berlińskim pochodzie. - Nastąpiła agresywna kontrreakcja na pokój, ciszę, modlitwę, pokorę, niesione krzyże. Ten atakujący nas tłum był charakterystyczny co do ubioru i zachowania, a nade wszystko co do wyrazu twarzy pełnych nienawiści. Jeden z fotoreporterów będący bardzo blisko szarpaniny między nimi, a Policją powiedział : spojrzałem szatanowi prosto w oczy. Niestety nie tylko on tego doświadczył, ale i ja i wielu innych uczestników Marszu dla Życia. Po półtora godzinnym oczekiwaniu ruszyliśmy dalej przechodząc między szpalerem wrogich osób wylewających na nas z wrzaskiem bluzgi i w pogardzie pokazujących obraźliwe gesty. To było doświadczenie zła, które najpierw rodziło w nas wściekłość na te osoby, przeradzające się po przytuleniu niesionego krzyża we współczucie dla nich. Po dojściu do protestanckiej katedry gdzie marsz kończył się ekumenicznym spotkaniem zobaczyliśmy rozwieszone na jej kopule ogromne płachty materiału z napisem „dzięki bogu mogę dokonać aborcji” - mówił ksiądz. I dodał:

- Była to prowokacja obrażająca uczestników Marszu dla Życia, a pokazująca siłę cywilizacji śmierci w Niemczech. Blokada marszu, wyzwiska, obelgi, obraźliwe i obsceniczne gesty to wszystko było wokół nas atmosferą wokół krzyża, który był niesiony przez obrońców życia. - To była atmosfera wokół krzyża, na którym umierał Jezus Chrystus. Po raz kolejny ten marsz stał się dla mnie wydarzeniem mistycznym czyniąc też takim działanie dla ratowania nienarodzonych, które podejmuję w Fundacji Małych Stópek - podsumował kapłan.

Zwrócił jednocześnie uwagę na duże zaangażowanie uczestników demonstracji pro-life.
- Spotkałem Niemców, którzy specjalnie jechali 800 kilometrów aby uczestniczyć w tej manifestacji, to świadczy o ich determinacji w walce o życia człowieka – stwierdził ksiądz.

KJ/Niezalezna.pl/Zgg.gosc.pl