Matka, która zamordowała własne dziecko, powiedziała w prasowym wywiadzie, że była „naprawdę, naprawdę przybita”, gdy dowiedziała się, że jej dziecko będzie miało najprawdopodobniej zdeformowaną lewą dłoń. Stwierdziła, że czułaby się winna wydając je na świat, skoro cierpiałoby z powodu tego problemu.

„Wychowałam się z wieloma osobami, które były niepełnosprawne i… tam była dyskryminacja” – tłumaczyła matka. „Nie chciałam, by moje dziecko było dyskryminowane. Problem jest… oczywisty, ponieważ tu chodzi o palce. Myślę, że dziecko miałoby bardzo trudne życie” – kontynuowała.

Wobec tego matka i ojciec dziecka uznali, że lepiej będzie je zamordować. Cóż, produkt trochę się nie udał, więc trzeba było go wyrzucić. Wszystko dlatego, że Australijczycy są zapóźnieni względem takich na przykład Belgów.

 W tym postępowym europejskim kraju rozwój moralny poszedł już znacznie dalej i dziecku z „zdeformowaną” dłonią można byłoby dać jednak szanse. Bo gdyby rodzice uznali, że jest „dyskryminowane” i z powodu swojej dłoni odczuwa „nie dające się znieść cierpienie psychiczne”, to zawsze zostaje jeszcze świetne rozwiązanie. Można je mianowicie przekonać, że lepiej będzie, by umarło – i z pomocą bardzo empatycznych i cywilizowanych lekarzy, którzy wystawią odpowiednie opinie, „uśpić” je jak chorego psa.

Tak to się robi w sercu Europy. Australijczycy muszą jeszcze wiele zrobić, by nauczyć się obchodzić z dziećmi. 

Paweł Chmielewski