Brał Pan wczoraj udział w debacie sejmowej poświęconej reformie edukacji?

Tak.

Profesor Marek Budajczak, z którym rozmawiałem zadał pytanie oglądając to co się działo w Sejmie, czy wciąż mamy do czynienia z demokracją w Polsce. Czy uważa Pan, że sytuacja rozdzielenia debaty i głosowania jest właściwą postawą wobec obywateli, którzy wniosek o referendum wobec Sejmu przedłożyli?

To był przykład manipulowania procedurami.

Sądzi Pan, że to nie była przypadkowa sytuacja?

Z całą pewnością nie, skoro w tym samym czasie premier zwołuje konferencję dotyczącą rodziny. Chodziło o to, żeby emocje wybrzmiały i w momencie głosowania, była możliwość zastosowania presji, partyjnej dyscypliny i argumentów w rodzaju: kto nie z nami ten przeciwko nam, że to poważna reforma. Czyli metody szantażu emocjonalnego. Zaś w sytuacji debaty na argumenty niewykluczone, że wielu posłów uznałoby, że trzeba się zachować przyzwoicie, a po czasie wybrzmią argumenty, opadną emocje i wtedy będzie można zastosować reżim dyscypliny partyjnej.

Większym zagrożeniem niż manipulacje proceduralne jest lekceważenie głosu obywateli. Chodzi bardziej o z natury anty-obywatelski stosunek władzy do inicjatyw społecznych. Z założenia władza traktuje obywateli jako zagrożenie, a nie jako partnera. To jest bardzo niepokojące zjawisko. Do tej pory usta rządzących były pełne frazesów o obywatelskości, o wsłuchiwaniu się w głos społeczeństwa, a teraz kiedy społeczeństwo wyraziło swój głos i to od dawna, po raz pierwszy w tak znaczący sposób, to okazuje się, że władza nie zamierza słuchać. Mało tego, w tak oczywisty sposób, lekceważy ten głos. To bardzo ryzykowne sytuacja. Jeżeli okazałoby się, że takie zachowanie pozostanie bez konsekwencji dla władzy, a obywatele się zniechęcą do aktywnoci społecznej, to upowszechni się przekonanie, że władza nie musi się liczyć z wyborcami. Wyborców podczas kampanii będzie można omamić obietnicami i propagandą sukcesu i to wystarczy. A zdesperowani obywatele i tak kogoś muszą wybrać. Monopol partii jest silny, a dysproporcja do wszystkich inicjatyw społecznych ogromna. Z uwagi na to, że kampanie partyjne są finansowane z budżetu państwa. I to jest szczególnie niepokojące.

not. ToR