Islam jest religią polityczną, jego centralne miejsce zajmuje nie teologia, lecz określone doktryny polityczne. O ile prawdziwe religie na pierwszym miejscu stawiają dogmaty wiary, o tyle islam narzuca wiernemu przede wszystkim określone postawy polityczne. O ile teologia uświadamia wiernemu, że na ziemi jest tylko pielgrzymem, a prawdziwą ojczyznę ma w niebie i może sobie na nią zapracować prawym życiem, o tyle islam na pierwszym miejscu stawia jak najbardziej ziemską islamską wspólnotę wiernych-ummę. Gorliwe budowanie dar al-islam (ziemi islamu, gdzie panuje szariat) nie tylko metodami misyjnymi, ale również militarnymi jest przez ogromną większość muzułmanów bardziej cenione  od wewnętrznej walki ze swoimi słabościami. O ile w judaizmie, chrześcijaństwie, buddyzmie i hinduizmie wyrazem najwyższej duchowej dojrzałości jest życie mistyczne, czyli inaczej mówiąc całkowite zatopienie się w sferze duchowej, o tyle w islamie najwyższym szczeblem duchowego zaangażowania jest gotowość wiernego do porzucenia rodzinnego domu w imię militarnej walki o wiarę lub w obronie innych muzułmanów.

O ile w chrześcijaństwie i judaizmie męczennikiem można zostać jedynie w wyniku prześladowań religijnych, o tyle w islamie męczennikiem może być osoba, która oddała życie w walce o określony ustrój polityczny.

„Męczeństwo" w islamie, podobnie jak w chrześcijaństwie,  nie jest dla każdego. Dla większości wyznawców Allaha wybór drogi szahida pozostaje poza zasięgiem, podobnie jak dla katolików poza zasięgiem pozostają otaczani czcią wielcy mistycy. Dzieje się tak, ponieważ śmierć męczeńska w islamie jest nagrodą za wierne i heroiczne religijne życie.

Wyobraźmy sobie teraz młodego muzułmanina rzuconego nagle w świat zeświecczonej, ociekającej seksem zachodniej kultury, w której obrażanie każdą religii i świętości traktowane jest jako widzialny wyraz postępu i zdobycz cywilizacyjna. Ten człowiek, jeśli przyjechał z Bliskiego Wschodu znajduje się nagle w tożsamościowej otchłani i prawdopodobnie tak pierwotnie wyobrażał sobie piekło (dla niego dozwolone prawem wielobóstwo, pornografia, prawa mniejszości seksualnych, zmiany płci itp. to przedsionek piekła). Jeśli jest imigrantem w drugim lub trzecim pokoleniu, to żyje w schizofrenii społecznej i nie jest ani dobrym muzułmaninem, ani tym bardziej Europejczykiem.

"Prawdziwym" muzułmaninem w Europie być nie może, ponieważ islam to religia totalna. Nie da się być posłusznym wobec władz już nawet nie świeckich, lecz jawnie ateistycznych, bo w islamie nie ma rozdziału władzy świeckiej od religijnej. Całkiem nie do pomyślenia jest, żeby autorytety społeczne i polityczne jawnie drwili z Boga i ludzi wierzących. Pobożny muzułmanin nie może także uczestniczyć w budowie świeckiej kultury Zachodu, gdyż w jego religii nie ma rozdziału sacrum od profanum. Parafrazując Wałęsę "w maszynie, gdzie wszystkie trybiki kręcą się w lewą stronę, trybik kręcący się w prawo rozwali maszynę albo sam ulegnie zniszczeniu".

Znajdujący się w takim kulturowo-tożsamościowym klinczu szuka bezpiecznych odniesień metafizycznych w tym, co już zna, tzn. w meczecie. Nauki europejskich imamów oraz ich ocena moralna Starego Kontynentu nie wymaga komentarza. Ważne jest co innego, ten młody żyjący na marginesie imigrant zaczyna sobie uświadamiać, że w gruncie rzeczy dostaje od życia ogromną szansę. Dzięki głębokiemu zaangażowaniu w wiarę odnajduje nie tylko sens życia, rysuje się przed nim także szansa na osiągnięcie absolutnego spełnienia zarówno w życiu doczesnym jak i wiecznym. Przecież ofiara z własnego życia to natychmiastowe wejście do chwały nieba, a tu na ziemi dołączenie do ekskluzywnego grona szahidów i splendor dla rodziny. Któż z wierzących katolików nie chwaliłby się bratem lub wujkiem, który dostąpił chwały ołtarzy? Taki sam status w islamie mają "męczennicy".

Śmierć męczeńska jawi się jako możliwość upieczenia kilku pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze zemsta na "krzyżowcach", bo pamiętajmy, że te rany nigdy nie zostały zabliźnione, gwarancja zbawienia, niesamowity "prezent" dla rodziny podniesienie jej statutu oraz pełnia duchowego rozwoju i w takim kontekście nalezy rozpatrywać zamach braci w Bostonie. To nie tylko zwykła nienawiść czy chęć dokuczenia, to przede wszystkim szczyty muzułmańskiej duchowości. Legenda braci Carnajew, którzy dokonali zamachu w Bostonie już zaczyna żyć własnym życiem na arabskojęzycznych witrynach internetowych.

Jakub Pacan