Publicysta "Gazety Wyborczej", Seweryn Blumsztajn na antenie TOK FM wypowiedział dość zaskakujące jak na jego poglądy słowa na temat Marca 1968 r. 

Od pewnego czasu elity III RP domagają się od Polaków przeprosin za wydarzenia z r. 1968. Blumsztajn powiedział jednak wprost, dlaczego nie można oskarżać o to Polaków. 

"Powiedzenie, że to Polacy, to brednia. To było zorganizowane przez komunistów, chociaż to też za daleko idące uogólnienie. To było zorganizowane przez jakąś część, ale zaakceptowane przez aparat i Gomułkę"-podkreślił. Jak powiedział publicysta, każde jego przesłuchanie w tamtym okresie zaczynało się od pytania o narodowość. Pytany o to, czy jego narodowość jest polska, czy żydowska, Blumsztajn upierał się przy tej pierwszej.

"Przez wiele lat miałem kontakt z ludźmi ze Służby Bezpieczeństwa, od 1965 do 1981 roku. Chcę powiedzieć, że tylko raz w życiu widziałem, że oni są podnieceni, pełni wiary, zmobilizowani. To było podczas przesłuchań w 1968 roku. Oni wierzyli, że jak w końcu wyrzucą Żydów, to będzie ich."-ocenił. 

Wypowiedź na temat odpowiedzialności za marzec 1968 była jednak kroplą miodu w łyżce dziegciu... 

"W żadnej uroczystości nie chcę występować z prezydentem Dudą. Stwierdziłem, że nie oddam tej rocznicy PiS. Wezwałem wszystkich zwolenników, aby przyszli tam z białymi różami. Jeżeli coś się kojarzy z tamtymi protestami studenckimi, to białe róże"-stwierdził z pełnym przekonaniem publicysta "Gazety Wyborczej". 

yenn/TOK FM, Fronda.pl