Zarówno żydowski brak wiary w Jezusa Chrystusa, jak i nasze chrześcijańskie rozbicie powodują, że Jezus nie może jeszcze przyjść ponownie do nas. Niemniej czas staje się coraz bardziej naglący – pisze o. Włodzimierz Zatorski, benedyktyn.

„Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?…” (Rz 8,31).

Jeden z najpiękniejszych i najbardziej optymistycznych hymnów w całym Piśmie Świętym. Cóż i któż mógłby nas oddzielić od miłości Boga…? Tylko my sami, wtedy gdy zwątpimy w Jego ogromną miłość! Stąd walka duchowa rozgrywa się zasadniczo o zawierzenie. Pan Jezus kilka razy powtarza, że ten, który w Niego wierzy, ma życie wieczne. Kto nie wierzy, sam siebie wydaje na potępienie, bo nie uwierzył w Tego, który przyszedł w imieniu Boga, który jest naszym Ojcem. Hymn św. Pawła od strony pozytywnej ukazuje, jak solidna jest podstawa naszego zawierzenia.

„On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8,32).

Ta ufność musi być naszą najgłębszą ostoją szczególnie w ostatnich chwilach naszego życia, w których skonfrontujemy się z naszymi grzechami i naszą słabością, gdy zobaczymy, że jesteśmy zupełnie inni, niż obecnie myślimy, gdy opadną wszystkie maski i ukaże się naga prawda o nas samych, gdy to, co staramy się z całej siły ukryć, odsłoni swoje przerażające oblicze. Naszą jedyną ostoją pozostanie wtedy zawierzenie Bożemu miłosierdziu. Nie możemy wówczas ulec lękowi, który może być największą pokusą szatańską w tym czasie.

W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus także jest kuszony lękiem: Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić (Łk 13,31). Jego odpowiedzią jest zawierzenie Ojcu. Wie, że jego godzina jeszcze nie nadeszła i dlatego nie może być zabity: rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą (Łk 13,33). On wiedział, że miejscem Jego śmierci będzie Jerozolima, czyli teren poza władzą Heroda. Nie może zatem Herod Mu niczego zrobić. Nie oznacza to, że Pan Jezus zachowywał się prowokująco w stosunku do Heroda, raczej nie starał się wchodzić mu w drogę, ale istotne jest w tym momencie zawierzenie Ojcu, którego wolą jest śmierć w Jerozolimie.

„Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście” (Łk 13,34).

Te gorzkie słowa o Jerozolimie pozostają aktualne do dzisiaj w odniesieniu nie tylko do Jerozolimy, ale także do nas, chrześcijan. Jest to szczególnie wymowne w kontekście istniejących do dzisiaj podziałów między chrześcijanami, a nawet wzajemnej nienawiści! Ciągle szukamy potwierdzenia siebie samych zarówno w wymiarze osobistym, jak i w wymiarze społecznym we wspólnotach wierzących. A On przecież pragnie, byśmy byli jedno!

„Oto dom wasz [tylko] dla was pozostanie. Albowiem powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż [nadejdzie czas, gdy] powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie” (Łk 13,35).

Zarówno żydowski brak wiary w Jezusa Chrystusa, jak i nasze chrześcijańskie rozbicie powodują, że Jezus nie może jeszcze przyjść ponownie do nas. Niemniej czas staje się coraz bardziej naglący.

Włodzimierz Zatorski OSB / ps-po.pl