1. Termin „o machaniu szabelką przed Rosją”, został spopularyzowany przez Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego po napaści Rosji na Gruzję i odbytej w dramatycznych warunkach wizycie ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego razem z prezydentami innych krajów Europy Środkowo -Wschodniej na słynnym wiecu w Tbilisi w sierpniu 2008 roku.

Tę akcję Lecha Kaczyńskiego zapewne za jakiś czas sprawiedliwie ocenią historycy ale już teraz coraz częściej można przeczytać w opracowaniach zagranicznych analityków, że uchroniła ona Gruzję przed zajęciem przez Rosję całego jej terytorium.

W Polsce natomiast głównie politycy Platformy deprecjonowali tę wizytę i wmawiali opinii publicznej jak nieodpowiedzialna jest polityka Lecha Kaczyńskiego, bo jest prowokacyjna wobec Rosji.

A przecież rząd Tuska dokonał słynnego „resetu” w relacjach z Rosją i od tej pory mieliśmy mieć tylko i wyłącznie dobre stosunki z tym krajem, niezależnie od tego jak on będzie poczynał sobie z innymi sąsiadami.

Ta narracja została nawet wzmocniona po katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i elita naszego kraju.

Oddano pośpiesznie wszystko co z nią związane w ręce Rosjan, byleby tylko nie drażnić wschodniego sąsiada.

2. Trwało to wszystko do ukraińskiego „Majdanu”, a po otwartym zaangażowaniu się Rosji w wojnę na Ukrainie, retoryka Tuska i z pewnym opóźnieniem Komorowskiego w odniesieniu do Rosji, diametralnie się zmieniła.

Rosja została nazwana agresorem, Putin stał się człowiekiem wojny w dodatku coraz mniej przewidywalnym, ba z ust prominentnych polityków Platformy można było usłyszeć, że słowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypowiedziane sierpniu 2008 roku na wiecu w Tbilisi „dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”, były niestety prorocze.

Rząd Platformy i PSL-u, zaangażował się zdecydowanie po stronie ukraińskiej byliśmy w Unii wręcz adwokatem Ukrainy, a minister Sikorski razem ze swoimi kolegami ministrami sprawa zagranicznych Niemiec i Francji, jeździli do Kijowa i wspierali proeuropejskie dążenia tego kraju.

Wprawdzie w ostatnich tygodniach, Polska została z tych działań wypchnięta (na skutek zaniechań i błędów rządu Donalda Tuska) ale w dalszym ciągu przynajmniej oficjalnie obowiązuje sprzeciw wobec poczynań Kremla na Ukrainie.

3. W przypadku PSL-u od momentu „Majdanu”, mamy do czynienia z niezwykłą dwoistością.

Na posiedzeniach Rady Ministrów, ministrowie z PSL-u nie zgłaszają sprzeciwów wobec zaangażowania Polski po stronie Ukrainy (przynajmniej nic o takim sprzeciwie nie wiadomo), natomiast w wystąpieniach publicznych jest już zgoła inaczej.

Prominentni politycy PSL-u szczególnie po wprowadzeniu przez Rosję embarga na polską wieprzowinę (w wyniku pojawienia się w naszym kraju wirusa afrykańskiego pomoru świń), jeszcze zimą tego roku zaczęli na spotkaniach z rolnikami, tłumaczyć im, że blokada naszego eksportu jest wynikiem pojawiania się polskich polityków w tym w szczególności prezesa Jarosława Kaczyńskiego „na Majdanie”.

Tego rodzaju tłumaczenia nasiliły się pod koniec lipca, wtedy kiedy Rosja zapowiedziała embargo na polskie warzywa i owoce od 1 sierpnia.

Cały ten „misterny plan” zwalenia odpowiedzialności za rosyjskie embargo na Kaczyńskiego, runął jednak w momencie kiedy Rosja wprowadziła 7 sierpnia embargo na eksport rolno - spożywczy ze wszystkich 28 krajów UE, a więc także tych, które w sprawie nałożenia sankcji na Rosję, bardzo się opierały.

4. Okazuje się jednak, że politycy PSL-u, całkiem retoryki odstąpienia „od machania szabelką przed Rosją”, się nie wyzbyli.

Ostatnio wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński udzielił wywiadu „Dziennikowi. Gazecie Prawnej” w którym stwierdził, że „polska polityka nie powinna skupiać się na tym jak jeszcze Rosji zaszkodzić”.

W wywiadzie tym Piechociński, zdecydowanie sprzeciwił się nakładaniu przez UE kolejnych sankcji na Rosję, ponieważ to zaszkodzi polskiemu eksportowi na ten rynek, choć jak wiadomo polski rząd akurat taką politykę na unijnym forum zdecydowanie popiera.

W tej sytuacji należałoby zwrócić uwagę wicepremierowi i ministrowi gospodarki z PSL-u, że jeżeli Putin nie zostanie zastopowany przez społeczność międzynarodową na Ukrainie, to za jakiś czas może już nie być żadnego polskiego eksportu do Rosji, akurat nie na skutek embarga ale dlatego, że nasz kraj będzie częścią rosyjskiego imperium.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl