1. Politycy Platformy i wspierający ich dziennikarze od kilku tygodni w zasadzie nie zajmują się niczym innym, niż zniechęcaniem do przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju tego roku.

Opublikowane wczoraj badanie opinii publicznej pracowni Kantar z 16-17 kwietnia pokazujące poparcie dla kandydatów na prezydenta, potwierdza panikę w Platformie, jej kandydatka Małgorzata Kidawa-Błońska jest już na 6 miejscu, ostatnim jeżeli chodzi o tzw. liczących się kandydatów.

Według tego badania urzędujący prezydent Andrzej Duda może liczyć na 59% poparcia, Władysław Kosiniak-Kamysz na 7%, podobnie Szymon Hołownia-7%, Robert Biedroń-5% i Krzysztof Bosak także 5% poparcia.

Oczywiście to jednostkowe badania, trzeba patrzeć na tendencję w badaniach wykonywanych przez te same pracownie w dłuższym okresie ale już od jakiegoś czasu było jasne, że kampania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej się załamała, a sama kandydatka dała się wyprzedzić Kosiniakowi-Kamyszowi, teraz okazuje się, że jeszcze trzem innym kandydatom.

Taki niskie notowanie kandydatki na prezydenta, rzutuje także na obniżkę notowań jej macierzystej partii czyli Platformy, kiedy odchodził Grzegorz Schetyna, a stery tej partii przejmował Borys Budka, miała ona około 30% poparcia, teraz to poparcie wyraźnie spadło do około 20%.

2. To właśnie ten gwałtowny spadek notowań kandydatki na prezydenta i w konsekwencji także spadek notowań samej Platformy, powoduje straszny „krzyk” polityków tej partii i wspierających ich dziennikarzy, wybory prezydenckie nie mogą odbyć się maju tego roku, muszą być przełożone o rok.

Przewodniczący Budka wprawdzie publicznie mówi, że gdyby tak się stało, to w dalszym ciągu ich kandydatką będzie Kidawa-Błońska ale dla kierownictwa jest już jasne, że konieczna będzie zmiana, choćby pod pozorem pogorszenia się jej stanu zdrowia.

Zlecono bowiem pogłębione badania i to z nich wynika, że nawet gdyby termin wyborów prezydenckich przesunięto i to znacznie, to kandydatki nie da się już „reaktywować”, odbiór w opinii publicznej, będzie podobny jak obecnie.

3. Na ten spadek notowań „zapracowała” bardzo solidnie sama kandydatka i jej sztab wyborczy, wyraźnie nie radziła sobie w publicznych wystąpieniach, nawet wtedy kiedy wspomagał ją prompter, gdy go zabrakło i trzeba było mówić z głowy, mnożyły się błędy, a Kidawa-Błońska wręcz „potykała się” o własne słowa.

Bardzo często z jej wypowiedzi wynikało, że nie zna się na wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego, choć przecież jej CV jest dość bogate, wieloletnia posłanka, minister i rzecznik prasowy w rządzie Donalda Tuska, a także wieloletni wicemarszałek Sejmu.

Jej liczne błędy sprawiły, że od kampanii odsunęli się ważni członkowie jej sztabu wyborczego, choćby jego szef europoseł Bartosz Arłukowicz, czy odpowiadający za kontakty z mediami Adam Szłapka, kandydatka publicznie pojawia się tylko z szefem Platformy Borysem Budką, a ten często nie pozwala jej zabierać głosu, podpowiada co ma mówić, co wielokrotnie wychwyciły już niektóre media, a nawet ostentacyjnie odsuwa od mikrofonu.

4. Ostatnie badania Kantar potwierdziły więc katastrofę kampanii wyborczej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, w konsekwencji dramatyczny spadek notowań samej Platformy i w związku z tym zachodzi podejrzenie, że właśnie głównie z tego powodu czołowi politycy tej partii domagają się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej w całym kraju.

Ale byłoby chyba sporą przesadą, żeby na skutek katastrofy kampanii wyborczej jednej kandydatki, niepokoić opinię publiczną, ograniczać prawa i wolności obywatelskie i wprowadzać stan klęski w całym kraju.

Liderzy Platformy nie mogą liczyć aż na taką spolegliwość rządzącej Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza że rząd i większość sejmowa są skoncentrowani na walce z pandemią koronawirusa, a także na ratowaniu miejsc pracy i ograniczaniu negatywnych jej skutków w gospodarce.

Zbigniew Kuźmiuk