Dziś projektem ustawy o in vitro przygotowanej przez rząd PO zajmie się Sejmowa Komisja Zdrowia. Nie wiadomo, co do tego projektu ma wspomniana komisja, bo in vitro nie leczy, a dodatkowo w proponowanym przez PO kształcie oznacza mordowanie istot ludzkich na najwcześniejszym etapie ich rozwoju. W Polsce trzymanej w garści przez liberalny reżim prawda nie ma jednak wielkiego znaczenia.

PO musi się z kolei spieszyć. Chce przepchnąć przez Sejm swój antychrystyczny projekt jeszcze zanim urząd prezydenta obejmie oficjalnie Andrzej Duda. Platforma oczekuje, że ustępujący Bronisław Komorowski da Polakom na pożegnanie pocałunek śmierci, wiodąc nas krok dalej ku budowie bezbożnego nieładu prawnego i akceptując przedłożoną mu ustawę.

Przypomnijmy, że projekt PO bazuje na zasadzie „hulaj dusza, piekła nie ma”. Gardząc ludzkim życiem pozwala na tworzenie sześciu (w wyjątkowych przypadkach nawet więcej!) zarodków, z których wybierane będą tylko te uznane za najsilniejsze. Pozostałe nie będą zabijane, ale mrożone, by zachować fikcję zgodności procedury in vitro z polską konstytucją. Ustawa zakłada, że po 20 latach zarodki te będą mogły zostać przekazane innej kobiecie. Absurd tego rozwiązania jest widoczny jak na dłoni.

Procedura in vitro jest, jak wynika to wyraźnie z nauczania świętego Kościoła katolickiego, grzeszna w swojej istocie. Dlatego polski Sejm nie powinien na nią w ogóle przyzwalać – i tak stałoby się w normalnym, katolickim kraju. Niestety, Polska od lat jest areną nachalnych działań wrogiego Bogu i katolickiej tradycji liberalnego lobby – na taką decyzję nie ma więc w ogóle co liczyć. Jest dlatego ważne, by ograniczyć choć szkodliwość in vitro i zabronić tworzenia nadliczbowych zarodków. Tyle, jak się zdaje, mogłaby zrobić nawet Platforma Obywatelska, oczywiście gdyby tylko zależało jej na czymkolwiek innym niż na służeniu wpływowym grupom nacisku przemysłu kontroli urodzeń.

Najbardziej zastanawia, co zrobi Bronisław Komorowski. Czy wiedząc już, że nie będzie dłużej prezydentem, odrzuci kłamliwą absolutyzacji ludzkiego rozumu, którą jak dotąd głosił, podkreślając, że nie jest „prezydentem sumień”? Czy w roku ogłoszonym przez Sejm rokiem Jana Pawła II podejmie decyzję, która nie będzie szyderczym ciosem wymierzonym w spuściznę wielkiego świętego? Jeżeli brać wygłaszane przez niego dotąd słowa na poważnie, nic na to nie wskazuje. Mimo wszystko warto przypominać wciąż jeszcze urzędującemu prezydentowi, że nie wszyscy w tym kraju zapomnieli o tym, co stanowi o polskości narodu. Można to zrobić choćby przy okazji organizowanych w tych dniach w całej Polsce Marszów Życia. A przede wszystkim można się modlić do naszego Pana, by Duch Święty obdarzył Komorowskiego łaską mądrości i powstrzymał go przed podpisywaniem obrażającego Boga ustawy. 

Paweł Chmielewski