„Nie w zdradzie problem, lecz w zazdrości” - oznajmia. I dodaje, że „zdrada jest naturalna, bo człowiek nie jest zwierzęciem monogamicznym”. Nie jest jasne, skąd wniosek o braku monogamiczności człowieka, skoro od wieków, i we wszystkich kulturach małżeństwo nie tylko istnieje, ale i jest uznawane zasadniczo za wartość wtedy, gdyż chroni nas przed bólem zdrady.

Ale najlepsze i tak następuje potem. Wanat bowiem nie tylko przekonuje, że zdrada jest OK, ale i że problemem jest tylko zazdrość. „Zazdrość jest dużo gorsza i nie wierzę, że jest dyktowana miłością – najbardziej zazdrosne są osoby z niską samooceną, przekonane, że jeśli stracą swojego partnera/partnerkę już żaden pies z kulawą nogą się nimi nie zainteresuje. Zazdrośni są również autorytarni domowi dyktatorzy – ich zazdrość to chęć posiadania drugiej osoby na własność, kontrolowania jej życia, posiadania nad nią pełni władzy. I niska samoocena i chęć zawładnięcia drugim człowiekiem to stany nadające się na terapię. Gdybym kogoś miała na nią posłać, to nie tych co zdradzają, lecz tych, którzy z tego powodu cierpią, bo zazdrość to straszne cierpienie” - oznajmia.

I tak właśnie odwraca się znaczenia słów i niszczy moralność!

TPT/naTemat.pl