Nie miałem żadnych uwag do swojej pracy ze strony ministra Piontkowskiego. Spotykałem się z nim, głównie były to spotkania online przez epidemię koronawirusa, ale te spotkania były częste. Nigdy pan minister nie miał żadnych uwag do mojej pracy” – mówił odwołany ze swojego stanowiska dotychczasowy łódzki kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski.

W rozmowie z portalem wpolityce.pl podzielił się swoimi odczuciami po tym, jak dowiedział się o odsunięciu go ze stanowiska. Decyzja ta zapadła niedługo po jego słowach na temat „wirusa LGBT” na antenie Telewizji Trwam. Jak przypomina:

To nie była moje pierwsza audycja w Radiu Maryja i TV Trwam, to nie była moja pierwsza wypowiedź medialna na temat mojej oceny ideologii LGBT”.

Dodał też, że jego wypowiedzi były wyważone i nie dotyczyły ludzi, ale ideologii.

Tymczasem wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński stwierdził na Twitterze, że odwołanie kuratora nie miało związku z jego wypowiedziami. Powodem miała być rzekomo pogłębiona analiza jego pracy. Sam Wierzchowski tymczasem podkreśla, że żadna ocena jego pracy nie była formalnie przeprowadzona. Sam minister zaś w trakcie ich rozmowy 19 sierpnia nie przekazywał ani jemu ani publicznie żadnych uwag co do pracy kuratora.

Nie wiem, co mam myśleć na temat mojego odwołania. Czy to jest jakaś zemsta za to, że ja się zajmuję sprawami, którymi pan wojewoda się nie chce zajmować?”

- zastanawia się w rozmowie z portalem były już łódzki kurator oświaty.

dam/wpolityce.pl,Fronda.pl