Paweł Chmielewski, Portal Fronda.pl: Według publikowanych dziś w mediach danych 46 proc. studiujących młodych Polaków myśli o emigracji po zakończeniu nauki.

Jarosław Zieliński, PiS: To ogromny dramat narodowy, do którego koalicja doprowadziła koalicja PO-PSL - głównie ona, bo to za jej rządów problem emigracji bardzo mocno się nasilił. Z danych, jakie dotyczą badań przeprowadzanych wśród młodzieży szkół ponadgimnazjalnych, wynika, że jest nawet jeszcze gorzej: pojawiają się informację, że prawie 70 proc. osób przed maturą myśli o wyjeździe z Polski! Jeżeli wśród młodych Polaków, którzy już studiują, odsetek ten trochę się zmniejsza, to -  powiedziałbym - to jest w tym jakaś nuta optymizmu, ale jak mała! Problem tak czy inaczej dotyczy prawie połowy młodego społeczeństwa.

Jest to dzisiaj jedno z najważniejszych zadań dla rządzących w Polsce. Trzeba zrobić wszystko, co możliwe, by powstrzymać exodus młodych Polaków. Nie rozwiązaniami administracyjnymi – to nie wchodzi przecież w grę. Potrzebne są metody polegające na budowaniu rozwoju gospodarczego i społecznego, na stwarzaniu warunków dla młodych ludzi, tak, by mogli realizować swoje plany we własnej ojczyźnie i ojcowiźnie. Mówiąc o ojczyźnie myślę o wielkiej fali wyjazdów z Polski, ale to przecież nie cały problem. Mamy do czynienia także z wielką migracją wewnątrz kraju – z porzucaniem ojcowizny. Ludzie przenoszą się z mniejszych miejscowości do dużych miast, co powoduje poważne problemy społeczne. Wraz z kwestią emigracji zewnętrznej sprawia, że Polska staje się bardzo zróżnicowana pod względem szans na pracę w poszczególnych miastach. W mniejszych miejscowościach sytuacja jest po prostu dramatyczna.

Co trzeba zrobić, żeby to zmienić?

Trzeba przeprowadzić zmiany w przepisach. Należy odejść od umów śmieciowych i znacząco podnieść minimalne wynagrodzenie, zarówno w wymiarze miesięcznym, jak i godzinowym, co postulują związki zawodowe, zwłaszcza „Solidarność”. Zarobki Polaków są obecnie skandalicznie niskie w stosunku do średnich płac w innych krajach Unii Europejskich. Dotyczy to wszystkich, ale młodych w szczególności, bo zaczynając pracę otrzymują często wyjątkowo niskie wynagrodzenia. W niektórych dziedzinach, jak w informatyce, płace są lepsze, ale i tam większość świetnych fachowców wyjeżdża na Zachód. Konieczne jest ponadto poprawienie stabilności zatrudnienia poprzez odejście od umów śmieciowych na rzecz umów o pracę. Te pierwsze są krótkotrwałe i niepewne, nie zapewniają składek do świadczeń emerytalnych – a przecież emerytura będzie prędzej czy później dotyczyć każdego. Okres składkowy powinien być jak najdłuższy i stwarzać jak najlepsze podstawy do naliczenia wymiaru emerytury po zakończeniu pracy zawodowej. Odejście od umów śmieciowych na rzecz umów o pracę będzie ponadto powodować większą zdolność kredytową, czego wielu młodych ludzi potrzebuje, na przykład, by kupić mieszkanie. Nie wszystkim rodzice mogą pomóc: dziś kapitał kumulowany jest w Polsce w wielkiej mierze przez małą grupę osób. Mówi się nawet, że 10 proc. obywateli posiada 90 proc. majątku. Widać po tym, jak wielka jest skala problemów tych, którzy nie należą do tej wąskiej elity.

Do tych zmian potrzebny jest kompleksowy, wielki program. Prawo i Sprawiedliwość ten program posiada. Został stworzony na naszym kongresie w 2014 roku, a ostatnio został jeszcze udoskonalony i poszerzony. Jesteśmy zdeterminowani, by ten szeroki program wsparcia dla młodych zrealizować. Koalicja PO-PSL tego, niestety, w ogóle nie robi. Jeżeli podejmuje jakieś działania, to są one fragmentaryczne i doraźne, obliczone na efekt medialno-wyborczy. Działania koalicji nie stwarzają trwałego fundamentu dla zmian.

By zatrzymać w Polsce młodych musimy realizować też program mieszkaniowy.  Mieszkania dla młodych małżeństw muszą być budowane pod opieką państwa. Nie wolno pozostawiać tego wyłącznie nastawionemu na zysk rynkowi deweloperów. Państwo musi pomóc w dostarczeniu takich mieszkań, których cena będzie dla młodych ludzi przystępna, a proces spłaty zaciągniętych ewentualnie na ten cel kredytów musi być bardzo korzystny. Raty nie mogą być wyższe niż takie, które młodzi ludzie będą rzeczywiście w stanie spłacić ze swoich pensji, żyjąc nadal normalnie i rozwijając swoje rodziny.

Kolejnym ważnym elementem jest odbudowa zniszczonego w ostatnich latach szkolnictwa zawodowego. Młodzi ludzie muszą otrzymać szansę kształcenia się w takich dziedzinach, które dadzą im potem realną szansę na uzyskanie pracy.

Wszystko to trzeba spiąć i umotywować podstawowym czynnikiem: rozwojem gospodarczym. Proces tego rozwoju to nie kwestia jednego roku czy jednej nawet kadencji. W Polsce musi jednak zostać przeprowadzona reindustrializacja. Trzeba rozwijać całe gałęzie przemysłu i budować zakłady produkcyjne. Wówczas miejsca pracy się znajdą, młodzież, kształcona w odpowiednio profilowanych szkołach, będzie miała realne perspektywy zatrudnienia. Gdy dodamy do tego stabilne zatrudnienie na umowie o pracę, wyższe wynagrodzenia oraz polepszenie sytuacji na rynku mieszkaniowym, to, moim zdaniem, w rzeczywisty sposób zmotywujemy młodych Polaków do pozostawania w kraju.

Na tym jednak nie koniec. Państwo polskie musi zaoferować młodym poważną opiekę nad rodziną. To między innymi konieczność rozbudowy systemu żłobków i przedszkoli, tak, by lepiej można było godzić pracę zawodową z wychowywaniem dzieci. Naprawy wymaga też sfera zasiłków dla najbiedniejszych, z czym wiąże się nasz bardzo ważny plan comiesięcznego dofinansowania w wysokości 500 złotych na każde drugie i kolejne dziecko. Ma być to nie doraźna pomoc, ale prawdziwy czynnik stymulujący wzrost demograficzny, oczywiście w połączeniu z tym wszystkim, o czym mówiłem wcześniej. Gdy idzie o kwotę 500 złotych na dziecko, to jest ważne, by pamiętać także o najuboższych rodzinach z jednym dzieckiem. To na przykład rodziny studenckie, gdzie młodzi mają pierwsze dziecko. Takie osoby powinny otrzymać możliwość wsparcia finansowego od państwa, choć z zasady nasza propozycja obejmuje drugie i każde kolejne dzieci. Polskę będzie na to stać, wszystko jest policzone. Pani prezes Beata Szydło wymieniła źródła finansowania tego planu – ale to nie wszystko. Najważniejszym bowiem źródłem finansowania działań państwa musi stać się polska gospodarka, co zakłada konieczność jej rozwoju. W Polsce dzisiaj praktycznie nie ma produkcji. Wszystko co mamy w dziedzinie gospodarczej, to usługi – zdominowane, zwłaszcza jeśli chodzi o wielkie przedsiębiorstwa jak sklepy wielkopowierzchniowe czy banki, przez wielkie podmioty zachodnie. Podmioty te odprowadzają zyski z Polski do swoich macierzystych krajów, gdzie zarejestrowane są ich firmy. Polska stała się rynkiem kolonialnym eksploatowanym finansowo przez silne przedsiębiorstwa z Zachodu. Dostarczamy dzisiaj tylko taniej siły roboczej. Podam wymowny przykład dotyczący sklepów Kaufland. W strukturze kosztów tej sieci w Polsce płace zajmują około 3 proc. W Niemczech sięgają 8 proc. Pokazuje to skalę eksploatacji naszego rynku i drenaż finansów.

Podsumowując, jeśli w polskim budżecie pieniędzy będzie mało, to nie będzie można finansować dużych zadań, o których opowiadałem, a także rozmaitych innych zadań państwowych. Wszystko to ze sobą się łączy. Gdy komentujemy taki problem, jak emigracja, musimy pamiętać, że to szalenie złożona kwestia społeczna i rozwiązać ją może dopiero cały kompleksowy program polityki społecznej i gospodarczej. Dopiero to da efekt w postaci motywowania młodych Polaków do pozostawania w kraju i rozwijania swoich zdolności w ojczyźnie. Dzisiaj jest tak, że w polskich szkołach kształcimy, poza wieloma zastrzeżeniami, na ogół nieźle – ale dostarczamy taniej siły roboczej do krajów zachodnich. Musimy zrobić wszystko, by to zmienić: by młodzi chcieli zostawać w ojczyźnie, by młode Polki chciały rodzić dzieci w kraju, a nie zagranicą. Jeżeli tego nie zrobimy, to polska przyszłość będzie rysować się bardzo pesymistycznie.