Wczoraj przed sądem zeznawał kluczowy świadek w procesie dotyczącym nakłaniania do porwania i zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Maciej B., ps. Baryła zeznał, że po porwaniu Ziętara „[…] został przewieziony do Elekstromisu i tam był bity”.
Dalej dodawał:
„<<Lewy>> przekazał mi, że Gawronik był tak mściwy, że też bił Ziętarę”.
Dalej „Baryła” powiedział:
„Po kilku dniach (Ziętara) został zabity. Z tego, co mi mówili Roman i Darek, został uduszony i pchnięty jakimś szpikulcem w serce”.
Świadek zeznawał też, że w połowie 1992 roku miało miejsce spotkanie z ludźmi Gawronika, w trakcie którego padło sformułowanie „ma być zajeb***”. Gawronik miał mieć też zaciśniętą pięść. Świadek dodał, że chodziło właśnie o Ziętarę. Dalej mówił:
„Ja to słyszałem, bo stałem 3-4 metry dalej. Przyjechał Mariusz Ś., słyszał tę sytuację i był nią wystraszony, i ciągnął Gawronika, że mają wejść do środka”.
Dodał, że Ziętara zabity został po kilku dniach i dokonali tego Rosjanie, co miał przekazać mu „Lewy”. B. powiedział także, że zwłoki miały być przewiezione do domu Marka Z. i tam rozpuszczone w kwasie.
„Pamiętam, że Marek Z. mówił, że musi żonę z dziećmi wysłać na drugie wczasy. Po tym zdarzeniu Marek stał się bardzo majętnym człowiekiem”
- zeznawał świadek.
Sąd w piątek odczytał także poprzednie zeznania Baryły, m.in. z 2012 oraz 2015 roku i dopytywał o różnice z tym, co zeznawał wczoraj. Świadek stwierdził, że różnice w jego zeznaniach związane były z upływem czasu, złym stanem zdrowia, samopoczucia i zmęczeniem, a także z branymi przez niego lekami. Jak stwierdził – teraz czuje się normalnie.
dam/PAP,Fronda.pl