Zbigniew Hołdys, emerytowany polski muzyk, znowu pisze cudowne felietony. Oto niektóre złote myśli z najnowszego tekstu pana Hołdysa (komentarz zbędny, czytelnik sam zrozumie). Wszystko oczywiście dotyczy tzw. "homomałżeństw"!

"Segregację rasową zniesiono w USA 50 lat temu, za mojego życia. W RPA konstytucyjny apartheid wyparował w 1994 roku, zaledwie 20 lat temu. I znów, trudno sobie wyobrazić kraj, w którym jakaś nagła ustawa przywraca segregację gdziekolwiek, gdzie już jej nie ma. Powinni to sobie wbić do łbów chłopcy Winnickiego i ci z NOP-u".

"Od niektórych zmian cywilizacyjnych i kulturowych nie ma odwrotu. Przyznanie praw ludziom, którzy kochają się całą mocą (wojowniczka o prawa gejów, pani Edie Windsor, powiedziała "Nasza miłość to magia"), choć są tej samej płci, jest nieodwracalne. Proces ten ogarnia właśnie cały świat".

"Prawa gejów staną w Polsce na agendzie szybciej, niż się nam wydaje. Będą musiały. Wkrótce Donald Tusk, albo inny premier, stanie przed dylematem, czy nadal trzymać Polskę w ogonie niedorozwoju cywilizacyjnego i kulturowego, czy też może dać jej łyk podstawowej dawki wolności"

"I czy dodać godności ludziom wszystkich orientacji, także tym hetero. Bo powiem szczerze: wiem, że legalizacja "same sex marriage" to problem bliski posłowi Biedroniowi, to jest jego i jego przyjaciół "być albo nie być" – ale ona jest potrzebna mnie".

"Abym poczuł się człowiekiem ja, koleś hetero, który nie chce, by jakieś średniowieczne prawo lokowało mnie w kategorii rasy panów".

I tak dalej i tak dalej etc....

Philo/Newsweek