Działaczka antyaborcyjna, Sarah Terzo z Secular Pro-Life, zwróciła uwagę na łamach LSN na komentarz aborcjonistki opbulikowany na blogu „abortionclinicdays”. Aborcjoniści opowiadają tam o własnych doświadczeniach z ich „pracą” oraz o tym „jak pomagają innym ludziom”.

W rzeczonym komentarzu, który pochodzi z 2005 roku, aborcjonistka napisała, że jej klinika rozważa zaoferowanie matkom nowej możliwości. Mogłyby mianowicie ofiarować „tkankę” z aborcji dla celów badawczych. Zdaniem aborcjonistki pro-liferzy często traktują abortowane dzieci bez szacunku, bo układają je w specjalny sposób, by zrobić im zdjęcia. W jej klinice aborcyjnej jest inaczej, „tkanka” jest traktowana należycie:

„W mojej klinice myjemy tkankę i ją badamy. Jest traktowana z szacunkiem. Wkładamy ją do kontenera z pierwszym imieniem matki. Pokazujemy ją pacjentom, jeżeli tego chcą. Upewniamy się, że rozumieją, która część jest łożyskiem, która ciążą, jeżeli ta jest już widoczna (...). Wiem, że niektórzy ludzie modlą się nad [tkanką], „chrzczą” ją, itd. itp. Wiem, że niektórzy pracownicy kliniki również odmawiają nad nią krótką modlitwę – dziękują jej za jej ofiarę, by kobieta mogła dalej być na tej drodze, którą obrała”.

Rzeczywiście, w powyższym opisie widzimy ogromny szacunek dla właśnie zamordowanego człowieka. Zwłaszcza ostatnie zdanie mówi wszystko: dziecko zostało po prostu złożone w ofierze neopogańskiemu bóstwu samorealizacji, jakie wyznaje jego matka.

Pac/lsn