W „Jerusalem Post” opublikowano dziś tekst ambasadora RP w Izraelu, Marka Magierowskiego. Odnosi się w nim do skandalicznych słów pod adresem Polaków, jakie padły z ust p.o. szefa izraelskiego MSZ.

Gdy usłyszałem o "polskim mleku”, nie byłem wściekły, nie byłem zdenerwowany, lecz zasmucony”

- stwierdza Magierowski w tekście.

Przytacza też historie swoich babć z okresu drugiej wojny światowej, które nie chciały wracać pamięcią do tych traumatycznych przeżyć. Dodaje:

"Dziś, gdy niektóre osoby sugerują, że te dzielne kobiety były częściowo odpowiedzialne czy winne temu, co stało się podczas Holokaustu w okupowanej Polsce, mogę tylko powiedzieć: mówicie do zmarłych. A zmarłym należy się szacunek".

Przypomniał też słowa niemieckiego kanclerza Konrada Adenauera z 27 września 1951 roku, który przekonywał, że:

[…] u większości narodu niemieckiego zbrodnie popełnione na Żydach wywoływały odrazę i większość nie brała w nich udziału... Bardzo wielu Niemców wykazywało gotowość do pomocy żydowskim współobywatelom, ponosząc osobiste ryzyko”.

Tu ambasador RP w Izraelu pyta:

Zastanawiam się, dlaczego w tym specyficznym kontekście rozgrzeszenie 'niemieckiego narodu' jest akceptowalne, podczas gdy na jakąkolwiek wzmiankę o 'Polakach ratujących Żydów' podnosi się larum”.

dam/Polskieradio24.pl,Fronda.pl