Antifa publikuje adresy i wzywa do linczu! 7 stycznia br. na stronie Antify pojawiła się informacja o zaskakującym „Operation Blitzkrieg PL – Lista polskich faszystów”. Jak piszą autorzy notki: „Na początku roku hakerzy z grupy Anonymous przypuścili atak na neonazistowskie, faszystowskie i nacjonalistyczne witryny (min. międzynarodowe forum blood & honour, internetowe sklepy z nazistowską odzieżą Thor Steinar i Erik and Sons, sklep płytowy blood & honour, oficjalne strony partii NPD), w wyniku którego wiele z nich zostało wyłączonych, a z części udało się wydobyć bazy danych, które zostały umieszczone na stronie www.nazi-leaks.net”.

 

Oczywiście akcja została przeprowadzona, jak na autentycznych faszystów przystało, pod kryptonimem „#OpBlitzkrieg”. W jej wyniku zdobyto dziesiątki tysięcy nazwisk, adresów, emaili i telefonów, które zostały upublicznione. Wśród nich było także 450 kontaktów z Polski, które „Antyfaszyści” opublikowali na swojej polskojęzycznej stronie. Co najciekawsze, bojówkarze po raz kolejny otwarcie nawołują do przemocy: „Zachęcamy do przejrzenia listy, i podjęcia działań wymierzonych w osoby na niej figurujące, nikt nie wziął się tam z przypadku”.

 

Ponadto, lewacy zachęcają do sprawdzania, czy na liście nie znalazł się interesujący nas „faszysta”, którego adres mamy podany jak na dłoni. Należałoby postawić pytanie, dlaczego autorzy strony nie boją się ujawniać danych osobowych i coraz odważniej wzywać do linczu?

 

- Nie boją się dlatego, bo poszli drogą osławionego w mediach Red Watcha. Serwery na których jest strona, znajdują się w Teksasie, więc tutaj szukałbym odpowiedzi na zamieszczanie bez najmniejszych obaw danych osobowych – mówi mój informator ze środowiska „antyfaszystowskiego”. Na liście znajdują się osoby z różnych zakątków Polski, również tych, gdzie nikt nie słyszał o działalności jakiejkolwiek organizacji narodowej czy neonazistowskiej. Można również znaleźć adresy Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Wbrew zapewnieniom „antyfaszystów” są tam również ludzie „z przypadku”. – To hucpa. Na liście np. znalazłem mojego kolegę ze studiów, którego nigdy nie podejrzewałbym o jakieś straszne przekonania polityczne czy subkulturowość. Zwykły gość, który pewnie kupił sobie sportowe ciuchy w rzekomo nazistowskim sklepie. Albo znajomy mojego kolegi, zwykły dzieciak.  Nigdzie nie działa, a kupił sobie pewnie bluzę, żeby wyglądać „groźnie”. Cały jego „nazizm” – mówi mi działacz jednej z czołowych organizacji narodowych. 

 

Jak widać na liście znalazły się przypadkowe osoby, które będą musiały na siebie uważać. W tekście „Anty(faszyści). Śledztwo portalu Fronda.pl” ujawniłem formowe pogaduchy chuliganów, chwalących się pobiciem nastolatków, których jedyną winą było posiadanie kurtki typu flayers. W tym przypadku jest podobnie.

 

A co na to policja i prokuratura? Zapewne znów będą czekać z założonymi rękami na dalszy przebieg wypadków. Ale jeżeli w grę wchodzą powiązania rodzinne (jak ma to miejsce w pewnym mieście), to czemu się dziwić? W końcu każdy chroni swoje latorośle…

 

Aleksander Majewski