„Nauczycielka Cristina Vai napisała o tym do Benedykta XVI. W odpowiedzi, jaką otrzymała z watykańskiego sekretariatu stanu podziękowano jej w imieniu papieża za list i "za uczucia, jakie były dla niego natchnieniem". W obronie nauczycielki wystąpił lokalny deputowany z partii Ludu Wolności Silvio Berlusconiego Fabio Garagnani, który skierował do rządu interpelację. Jego zdaniem władze oświatowe dopuściły się nadużycia "z motywów ideologicznych ingerując w nauczanie religii, które należy do kompetencji Kościoła". Kuratorium szkolne musi ujawnić, jakimi racjami kierowano się, podejmując decyzję o zawieszeniu nauczycielki”- czytamy na portalu deon.pl.


Ja nie rozumiem oburzenia włoskich polityków i katolów. Przecież nie od dziś wiadomo, że apokaliptyczne filmy z Keanu Reevesem czy Denzelem Washingtonem nie są dla dzieci. Niewinne istoty nie powinny oglądać stresujących obrazów, które będą im się śniły po nocach. Nie do pomyślenia jest pokazywanie dzieciom „Constantine” czy „Adwokata diabła”, gdy ich umysły nie są gotowe na treści „od 13” lat. A skoro dziś szatan, piekło i demony zostały sprowadzone do poziomu komiksu i wmawia się ludziom, że one nie istnieją, to dlaczego Apokalipsa ma być traktowana inaczej niż hollywoodzka produkcja? Na dodatek włoskie dzieci nie są jeszcze nawet rozwinięte na tyle mocno co ich rówieśnicy w Szwajcarii, którzy musieli na lekcji wychowania seksualnego bawić się drewnianymi penisami. Dziś Pismo Święte jest groźniejsze niż fallus. To jeszcze kogoś zaskakuje?

 

Łukasz Adamski