W ostatnich dniach byliśmy świadkami kilku „arcybłyskotliwych” akcji feministek, które polegały na  przebieraniu się za duchowieństwo, wymyślaniu kwot, które Kościół rzekomo wysysa z budżetu państwa i kilku innych infantylnych akcji. Dziś w Warszawie  manifestanci przynieśli transparenty z tak wyszukanymi hasłami jak: "Nie igrzysk nam trzeba lecz żłobków i chleba", "Etaty dla kobiet nie dla księży", "Kobiety na boiska", "Ważniejsza matka niż koloratka" i "Chcemy zdrowia nie zdrowasiek". Nie pamiętam, abym brał udział w takim pluciu na Kościół. "Można było odnieść wrażenie, że nie ma bardziej antykobiecej instytucji w Polsce niż Kościół rzymskokatolicki. Liczba epitetów pod adresem księży czy biskupów była naprawdę długa. Kobiety z nożyczkami na szyjach były chętne odcinać pępowinę, którą… „Kościół dusi polskie kobiety”. Katarzyna Bratkowska, jedna z liderek feministycznego Porozumienia Kobiet 8 marca, przyznała pod Sejmem, że feministki to czarownice… bo używają magicznych metod. Generalnie dużo kpiny i mówienia, że trzeba zerwać z Kościołem, a wszystko, niestety, przy poklasku dużej ilości młodych ludzi i lesbijek. Przeciw Manifie i jej przesłaniu protestowała jedna (!) samotna kobieta”- relacjonował ten żałosny spektakl nasz dziennikarz Jarosław Wróblewski. Nie ma sensu po raz kolejny odnosić się do haseł feministek. Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby.


Baner trzymany przez Blumsztaina idealnie koresponduje jednak z tymi hasłami. Niestety Blumsztain porusza inny problem. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że  fatalne dane demograficzne pokazują, iż rozsypie się w Polsce nie tylko system emerytalny, ale również Polacy najzwyczajniej w świecie wymierają. Obecnie nikt poważny nie kwestionuje tego problemu. Oczywiście nawet dziś, gdy wszyscy niemal alarmują, że brak dzieci przyczynia się do upadku zachodniej cywilizacji, pojawiają się kuriozalne teksty lewicowców, którzy uważają odwrotnie. „Pod pewnymi względami przyszłość za 20, 30 lat jest zaskakująco czytelna. Polaków będzie mniej. Ale to żaden koniec świata. Przeciwnie – ta sytuacja ma też spore plusy. […]A przecież pojawiają się jeszcze trendy obyczajowe, zjawiska związane z filozofią i stylem życia czy przemiany psychospołeczne, które tę demograficzną tendencję jeszcze nasilą. To też już raczej pewne. Może zamiast walczyć o dzietność i rozrodczość, lepiej zacząć godzić się z tą nową rzeczywistością”- zauważała w „Polityce” Martyna Bunda. Tekst Bundy był pewną odważną (nawet jak na lewicę) interpretacją zmian jakie trawią naszą cywilizację. Autorka zdawała się cieszyć, że kobiety wyzwoliły się z domowego „więzienia” i dziś inaczej wygląda życie seksualne (wolne związki, homoseksualizm etc.) Polaków. „Można sobie wszak wyobrazić, że oznacza ona wzrost jakości i komfortu życia, lepszą pracę, staranniejsze wychowanie i edukację młodszych pokoleń, właściwszą opiekę nad starszymi pokoleniami, mniejsze obciążenie środowiska naturalnego, zasobów, infrastruktury. Być może pod hasłem polityka prorodzinna – zważywszy na to, jak ta przyszła rodzina ma wyglądać – należy już dziś rozumieć coś zupełnie innego niż tylko zachętę do prokreacji. Ludzie będą raczej potrzebowali pomocy nie w opiece nad jedynakiem, ale nad piramidą żyjących wciąż przodków”- pisze autorka.

 

Blumsztajn nie bawi się w takie dywagację. On mówi wprost: „Pierdolę, nie rodzę”. Oboje jednak mówią nam to samo: hedonizm jest najważniejszy. Niestety zarówno Bunda (w wyrafinowanej formie) jak i Blumsztain (męski punk widzenia) są jak Rudy Knotek z „Pinokia”, który wmawiał pajacykowi, że można się bawić bez ograniczeń i zobowiązań. Niestety życie zawsze wystawia rachunek. I ten rachunek jest widoczny w krajach, które muszą sprowadzać gastarbaiterów do pracy czy utrzymywać coraz większą liczbę samotnych staruszków umierających bez bliskich w hospicjach. Widać to po cierpiących kobietach z syndromem poaborcyjnym czy podstarzałych feministkach, które jako babcie „robią sobie dzieciaka” z in vitro, gdy rozumieją, że chromolenie macierzyństwa nie było najmądrzejszym wyborem. Niestety już Orwell mawiał, że nie ma takiej bzdury, w którą intelektualista nie byłby w stanie uwierzyć. Nasi intelektualiści wierzą we wszystkie nowinki, które choć troszkę uderzają w tradycyjną rodzinę. Jednak oni na tym nie wygrają. Bo muzułmanie „Pier…bezdzietność”.

 

Łukasz Adamski 

 

fot: Marek Kossakowski