Mamy 7 dzieci, najstarszy syn ma 10 lat, a najmłodsza Marysia – 9 miesięcy. Najważniejszą rzeczą jest przekazywanie z żoną naszym dzieciom wiary w Boga. To jest dla mnie korzeń i kręgosłup wszystkiego.

 

To wymaga podejmowania konkretnych decyzji w wielu sprawach, jak np. wybór lektur czy filmów. Jeżeli się takie decyzje podejmuje w małżeństwie to później widać to po dzieciach. U nas w domu jest potrzeba szukania Pana Boga. Czujemy się jako rodzice do tego wezwani i powołani. Nie ma nic ważniejszego i ta decyzja determinuje inne. Na tym nam zależy najbardziej. Zobaczymy efekty za jakieś 15-20 lat. Wzór moich teściów, którzy przekazali wiarę swoim 15 dzieciom pokazuje mi, że przynosi to bardzo dobre owoce. Mogę powiedzieć, że to się sprawdza. Taki proces wychowania trwa non stop bez przerwy nawet na obiad.

 

Muzyk, powinien się wypowiadać poprzez swoją grę, jednak jeśli miałbym coś zaproponować innym rodzicom byłoby to szukanie kontaktu z żywym Bogiem, sprawdzenia, czy On istnieje. Zachęcam do tego, bo sam jestem bardzo pozytywnie zaskoczony swoim życiem.

 

Moje dzieci modliły się o życie dla Piotrka Żyżelewicza „Stopy”, prosząc Boga o zdrowie dla niego, jednak Bóg miał inny plan. Na pogrzebie byliśmy ze wszystkimi dziećmi i powiedziałem tam, że życie nie kończy się na cmentarzu. To jest kwintesencja wychowania moich dzieci. Życie nie kończy się w trumnie, czy piasku. Jest życie wieczne i to jest podstawa. Jest życie wieczne, jest zmartwychwstanie.

 

Not. Jaro