Na wstępie chciałem zaznaczyć, że nie kwestionuję potrzeby walki z pornografią i całym przemysłem seksualno – aborcyjno – antykoncepcyjnym, którego jedynym celem jest sprowadzenie człowieka do roli niewolnika własnych chuci i maszynki do zarabiania pieniędzy. Problem w tym, że ta walka nie może się odbywać, przepraszam czytelniczki i czytelników o wrażliwych uszach, od tyłka strony. To tak jak z narkomanią: nie uda jej się zlikwidować ani nawet ograniczyć, jeżeli zamiast na wielkich producentów i hurtowników policja swoje siły będzie marnować na łapanie drobnych konsumentów – grube ryby nadal będą się pasły na cudzym nieszczęściu a więzienia będą zapełnione chorymi ludźmi, którzy powinni trafić na detox i leczenie. Nie zwalczy się pornografii blokując do niej dostęp w internecie, bo producenci znajdą inne kanały dystrybucji, ot chociażby pentdrivy czy płyty dvd/blue ray.

Drobna dygresja: angielski przykład pokazuje, że tamtejszy rząd wcale nie zamierza zwalczać pornografii – przecież każdy dorosły będzie mógł załatwić sobie dostęp do stron z taką treścią, czyli jej produkcja nadal będzie legalna – ale tylko i wyłącznie reglamentować do niej dostęp. Po co? Moim zdaniem ochrona dzieci to zwykła przykrywka mająca odwrócić uwagę od rzeczywistych zamiarów – przecież jeżeli ktoś na piśmie złoży wniosek o odblokowanie treści erotycznych to tenże wniosek trafi do odpowiedniej kartoteki a państwo... „Panie pośle Igrekowski, albo pan zagłosujesz zgodnie z naszymi wytycznymi, albo przed wyborami pański elektorat będzie się mógł dokładnie zapoznać z listą stron, które pan odwiedzał w ciągu ostatniego roku”...

Drugą kwestią, którą przede wszystkim pod uwagę powinien wziąć chrześcijanin zanim lekką ręką poprze rządowe plany ingerencji w sieć jest wolna wola. Tak, właśnie, wolna wola – boży dar, który został nam dany byśmy go używali, co robimy czasem mądrze, częściej zaś głupio, ale nawet sam Pan Bóg nie ingeruje w sposób w jaki to robimy. Tymczasem my chcemy pozwolić na to ludziom, chcemy pozwolić ograniczyć naszą wolność i cieszymy się, że rząd tak o nas dba, że chce nas uchronić przed szatańskim wynalazkiem jakim jest pornografia. Puknijmy się w łeb aż zadudni! Po pierwsze motywacje rządu są jasne dla każdego myślącego człowieka, po drugie zaś ochrona własnej duszy i duszy swojego dziecka przed nieodpowiednimi treściami to jest NASZ OBOWIĄZEK a nie państwowego urzędnika, a po trzecie – jasnym jest, że dzieci trzeba chronić przed włożeniem palców między drzwi i odpowiednio wcześnie złapać je za rękę, ale człowiek dorosły ma prawo sobie wszystkie palce poobcinać sekatorem, jeżeli będzie miał taki kaprys, a my możemy mu co najwyżej tłumaczyć głupotę i szkodliwość jego działań.

Ale jest jeszcze jedna rzecz, moim zdaniem najważniejsza. Proszę mi powiedzieć kto nam zagwarantuje, że rząd po przetestowaniu sposobów blokowania stron nie przerzuci się z pornografii na krytyczne wobec niego portale i blogi? Kto zagwarantuje, że już za parę lat by uzyskać dostęp do takich stron jak Fronda.pl trzeba będzie pisać podanie i złożyć je w odpowiednim urzędzie? Naprawdę, drodzy czytelnicy, jesteście aż tak naiwni by pod pozorem dobra, jakim jest ochrona dzieci przed deprawującymi treściami nie dostrzec drugiego dna i totalitarnych zapędów władz? Weźcie sobie do przemyślenia na wieczór słowa Thomasa Jeffersona: „Ci, którzy poświęciliby swoją wolność dla swojego bezpieczeństwa nie zasługują ani na jedno, ani na drugie”.

Alexander Degrejt