Naukowcy badali przypadki zawieszenia w prawach ucznia chłopców w USA. W trakcie poszukiwania przyczyn prowadzących do złych zachowań uczniów korzystano także z badań rodziców i nauczycieli pytanych o zdolności poznawcze dzieci oraz ich społeczny, emocjonalny i fizyczny rozwój. Badacze doszli do wniosku, że w przypadku chłopców sytuacja w rodzinie i jej struktura ma znacznie większy wpływ na ich zachowanie niż typ szkoły czy płeć nauczycieli. Okazało się, że przeżywany przez chłopców bunt przeciwko emocjonalnie lub rzeczywiście rozwiedzionym rodzicom skutkował złym zachowaniem, pogorszeniem ocen, a nawet wydaleniem ze szkoły – czytamy na portalu hli.org.pl. 

Szczególnie widoczne są różnice między chłopcami wychowywanymi przez oboje rodziców, a chłopcami mieszkającymi wyłącznie z matką. Niestety, problem pogłębia prawie całkowita feminizacja zawodu nauczycielskiego, która pozbawia chłopców dobrych męskich wzorców oraz zrozumienia ich potrzeb w ważnym okresie wychowawczym. 

Według naukowców z Chicago, „wpływ domu" odgrywa znacznie większą rolę niż różnice biologiczne, styl wczesnej edukacji, płeć nauczycieli lub presja rówieśników. Prawdopodobieństwo, że chłopcy będą agresywni maleje w obliczu dobrej opieki rodzicielskiej matki i ojca.

Żyjemy w czasach, kiedy wszystko trzeba udowodniać za pomocą badań. W 1992 oku Gary S. Becker dostał Nagrodę Nobla m.in. za udowodnienie, że tradycyjna rodzina, (zwłaszcza wielodzietna!) jest najlepszym ogniwem kapitalistycznej gospodarki. Facet dostał Nobla za coś co nasze babcie traktowały jako oczywistość. Nie inaczej jest tym razem.  Nasze babcie wiedziały, że pełna rodzina to najlepsze środowisko dla wychowywania dzieci. Innego zdania byli guru rewolucji obyczajowej 1968 roku dla których rodzina była siedliskiem patologii i "patriarchalnych wzorów" (nienadarmo podobne rzeczy o rodzinie mówiła niegdyś Magdalena Środa). W latach 80. nastąpiło otrzeźwienie, kiedy zaczęto publikować rezultaty wieloletnich badań nad dziećmi z rozbitych małżeństw. Okazało się, że nie ma żadnych pozytywnych rezultatów rozwodów. Chłopcy wychowywani przez samotne matki kilkukrotnie częściej popełniali przestępstwa i mieli dużo gorsze wyniki w nauce. Judith Wallerstein, amerykańska psycholog, która początkowo była entuzjastką masowego rozwiązywania małżeństw stwierdziła nawet, że dziecko lepiej znosi śmierć jednego z rodziców niż jego odejście (bo wówczas nie obwinia się za rozpad związku rodziców).

Czekamy na kolejne "naukowe" odkrycia.

 

PSaw/piotrskarga/hli.org.pl