W najbliższych dniach Niemcy, które w tym półroczu kierują Radą UE mają przedstawić oficjalnie swój projekt rozporządzenia „fundusze za praworządność”. Portal dw.com informuje, że udało mu się poznać jego wstępną wersję, która została rozesłana do unijnych stolic. Wynika z niego, że Berlin postanowił „[…] zaproponować reformę bez uprzedniego przyzwolenia od wszystkich krajów Unii”.

Wcześniej Polska i Węgry jasno twierdzą, że szczyt UE zgodził się jedynie na „bezzębną” warunkowość praworządnościową. Teraz okazuje się, że Niemcy uzyskując w Radzie UE szeroką większość dla swojej propozycji mogą bez czekania na Warszawę oraz Budapeszt podjąć rokowania z Parlamentem Europejskim.

Jak pisze w swoim tekście Tomasz Bielecki:

Dopiero przy ich finale okaże się, czy Polska i Węgry ugną się pod presją reszty UE”.

Autor zaznacza:

Niemiecki projekt bazuje na praworządnościowym dokumencie Komisji Europejskiej z 2018 r., ale – zgodnie z wytycznymi z lipcowego szczytu UE – rezygnuje z zasady, że wnioski Komisji o zawieszenie (lub nawet obcięcie) funduszów wchodzą w życie prawie automatyczne – o ile nie zostaną zablokowane przez co najmniej 15 z 27 krajów UE reprezentujących 65 proc. ludności Unii. Wedle nowej wersji, to Rada UE musi zaakceptować wniosek Komisji, co – choć niemiecki projekt na razie nie precyzuje rodzaju wymaganej większości – zwykle odbywa się głosami co najmniej 15 krajów z 65 proc. ludności”.

Kraj któremu grozi zawieszenie wypłat mógłby prosić o dyskusję w tej kwestii na szczycie Unii Europejskiej, jednak zwłoka nie mogłaby wówczas trwać dłużej niż trzy miesiące. Nie oznaczałoby to jednak rezygnacji z głosowania w Radzie UE i odesłania wniosku Komisji do jednomyślnej zgody premierów czy prezydentów na szczycie UE, którą to interpretację forsowała Polska.

Autor dodaje też, że aby rozporządzenie zostało zatwierdzone, teoretycznie wystarczy większościowe głosowanie w Radzie UE, jednak Polska oraz Węgry ostrzegały, że zablokują Fundusz Odbudowy jeśli rozporządzenie nie będzie dla nich zadowalające.

Uważa on też, że obecnie Polska dyplomacja w tej kwestii jest bardziej cicha niż Węgry, którym pozwala na wykonywanie „brudnej roboty”, a w Brukseli mają się pojawiać nadzieje, że Polska ma propozycje Niemiec ostatecznie przełknąć, aby czerpać samej z Funduszu.

dam/dw.com/pl,Fronda.pl