Ludwik Dorn na antenie TVN24 mówił, że Platforma Obywatelska przyjęła go relatywnie ciepło. Konwencję PO w Poznaniu "odebrał jako umiarkowanie życzliwe przyjęcie". Wyjaśnił też, że nie jest pewny swojego sukcesu w wyborach parlamentarnych. Dorn startuje z Radomia. "Co będzie, to zobaczymy. Trzeba będzie ciężko pracować" - powiedział i zapewnił, że jedzie zaraz do Radomia.

Niedawno Roman Giertych uznał, że start Dorna z list PO jest "żartem" premier Ewy Kopacz z PiS. Sam Dorn odrzuca taką krytykę. "Pana Romana Giertycha traktuję jako figlarza, nie będę komentował jego słów" - stwierdził. "Filgarzs, nic więcej! Tyle ważnych rzeczy się dzieje, a pan mnie o figlarza pyta" - wołał do Bogdana Rymanowskiego z TVN, ewidentnie nie chcą komentować wypowiedzi człowieka, do którego bardzo mu jest blisko: Dorn przecież to taki sam peowski figlarz...

Co ciekawe Dorn, będący w miłującej Berlin partii Tuska, chwalił w sprawie uchodźców... Węgry. "Wiktor Orban jest w tej starej Unii jedynym europejczykiem, postępuje według starych zasad. Jest Schengen, prawo europejskie. Mówi, że trzeba wszystkich zarejestrować, pobrać odciski palców i nie wpuszczać wszystkich, którzy tylko rzucają kamieniami. To jest w interesie całej Unii" - stwierdził.

Gdy chodzi jednak o Polskę, o, tu już sprawa wygląda inaczej! Dorn miał bowiem skomentować wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, w duchu bardzo podobne temu, co mówi i robi Orban. Standardy są jednak podwójne. "To wystąpienie prezesa Kaczyńskiego rzeczywiście było całkowicie oderwane od rzeczywistości, nastawione kampanijnie, nastawione na budzenie lęków religijnych. Wymagało ostrej riposty. (…) Gdyby politykę zagraniczną prowadziłby Jarosław Kaczyński, Polska nie mogłaby liczyć na solidarność innych krajów" - powiedział.

No, cóż, panie Dorn, naprawdę niech pan jedzie już do Radomia, bo po takich wypowiedziach zadanie ma pan do wykonania wyjątkowo trudne...

tag/kad