"Flash moby" to niezwykle popularne na Zachodzie spontaniczne akcje. Zdefiniować można je tak: sztuczny tłum ludzi gromadzący się niespodziewanie w miejscu publicznym w celu przeprowadzenia krótkotrwałego zdarzenia, zazwyczaj zaskakującego dla przypadkowych świadków. W akcji biorą udział nieznający się ludzie, którzy za pomocą Internetu (facebooka) czy smsów organizują akcje.

Niestety moda na „flash moby” powoli się zakończyła. Dla znudzonych amerykańskich nastolatków o wiele bardziej pobudzającą akcją okazał się „flash robberies” czyli błyskawiczne rabunki. Zasady te same jak przy „flash moby”: ktoś podaje miejsce, czas spotkania, rozsyłane są smsy, dodawane posty na facebooku i do dzieła. Różnica polega na tym, że nowa zabawa jest czynem kryminalnym za który grozi więzienie. I mówiąc krótko: to patologia. Napady tego rodzaju wydarzyły się w lipcu m.in. w Waszyngtonie oraz w sklepie Victoria's Secret w najstarszej, eleganckiej dzielnicy miasta Georgetown. Przedtem doszło do nich m.in. w Chicago, Atlancie i innych miastach.


Jak donoszą lokalne media, młodzi rabusie porozumiewają się przez Facebooka i Twittera, planując napady. Sprawcy to najczęściej Afroamerykanie.


Ostatnie wydarzenia w Wielkiej Brytanii pokazały, że „flash robberies” to ulubiona zabawa imigrantów z krajów afrykańskich. Na początku starano się odkryć przyczyny tych bandyckich protestów/rabunków, ale nadaremno. Prawdą jest to, co powiedział jeden z rabusiów: „Dziś św. Mikołaj przyszedł wcześniej. Mam plazmę na ścianie”.

 

seba/tvn24