"Ameryka to nie Polska, prezydent nie może zmienić państwa, społeczeństwa. Amerykanie doskonale to wiedzą i właśnie dlatego znacznie spokojniej przyglądają się kampanii prezydenckiej niż Europejczycy" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" George Friedman, świetnie znany w Polsce analityk z ośrodka Stratfor.

 

W ten sposób Friedman uspokaja, by nie bać się nad Wisłą wyboru na prezydenta Trumpa, jeżeli do niego by doszło (w co Friedman, dodajmy, szczerze wątpi). "Załóżmy, że Trump zostaje wybrany. I co się stanie następnego dnia, następnego roku? Nic. Dlaczego? Bo amerykański prezydent jest najsłabszym przywódcą w świecie Zachodu. Aby mógł coś zmienić, musiałby mieć poparcie większości Izby Reprezentantów, dwóch trzecich Senatu, Sądu Najwyższego, znaczącej części gubernatorów stanów. A tak, rzecz jasna, nie będzie" - mówi Friedman.

Jak powiedział, ostatni raz takie poparcie miał Ronald Reagan i dlatego był skuteczny, ale nie mieli tego już ani Obama, ani Bush. "Amerykański system polityczny został skonstruowany w opozycji do brytyjskiego, gdzie premier z większością w parlamencie może wszystko. U nas zmiany są możliwe, jeśli chce tego naprawdę cały naród" - powiedział Friedman.

Dodał, że dzięki temu rząd ma mały wpływ na gospodarkę i społeczeństwo, ale dzięki temu wszystko rozwija się dobrze samo.
Co będzie jednak z dealem z Putinem? To rzecz nie jest tak jasna, bo Friedman przyznaje, że w polityce zagranicznej prezydent USA ma duże kompetencje. "Akurat w polityce zagranicznej kompetencje amerykańskiego prezydenta są bardzo duże, w końcu jest naczelnym dowódcą sił zbrojnych. Tylko że Trump jeszcze nie pomyślał, jak miałby wyglądać ten deal. Po prostu rzucił hasło..." - wskazał Friedman.

"Kreml nie ma środków, aby bezpośrednio odzyskać kontrolę nad Ukrainą i musi szukać innych środków nacisku na Zachód – na przykład w Syrii. Czego chce Putin? Neutralizacji Ukrainy, gwarancji, że nigdy nie będzie w NATO. A Ameryka? Nie ma żadnego zamiaru włączać Ukrainy do NATO, do struktur Zachodu. Żadnego! Taki zamrożony konflikt może więc trwać, albo też Rosja i USA zawrą umowę, która to usankcjonuje" - powiedział Friedman, dodając, że to właśnie "deal", o jakim mówi Trump w kontekście Putina.

Dalej Friedman zapewnia, że Polska jest i pozostanie kluczowym sojusznikiem USA. "Nie tylko poważnie traktuje inwestycje w obronę, ale jest dla Ameryki ważna, bo za niewielką cenę pozwala szachować Rosję w kluczowej części Europy. Podobnie jest z Rumunią" - mówi Friedman, dodając, że zwycięstwo Trumpa mogłoby jednak wpłynąć na zmianę polityki USA wobec Berlina.

ol/Rzeczpospolita.pl