1. W tym tygodniu na posiedzeniu sejmowej komisji ochrony środowiska na pytania posłów dotyczące poszukiwań gazu łupkowego w Polsce, odpowiadał wiceminister środowiska i jednocześnie Główny Geolog Kraju Sławomir Brodziński.

Główne przesłanie jego wypowiedzi można ująć w stwierdzeniu "Polacy nic się nie stało" co stało się charakterystycznym zawołaniem rządzącej od 8 lat koalicji Platformy i PSL-u i wyłonionych przez nią rządów Donalda Tuska, a obecnie Ewy Kopacz.

Minister został zaproszony na obrady komisji w związku z rezygnacją z poszukiwań gazu łupkowego w Polsce przez drugi co do wielkości amerykański koncern ConocoPhillips, który stwierdził w czerwcu tego roku, że wycofuje się ze wszystkich 3 koncesji jakie miał w okolicach Słupska, Lęborka, Wejherowa i Pucka.

Koncern wydatkował w Polsce około 220 mln USD, wykonał 7 odwiertów, a także jak określił w komunikacie „największy w Europie zabieg stymulacji hydraulicznej przy wykorzystaniu najlepszych technologii dostępnych na rynku” ale nie natrafił na takie ilości gazu które umożliwiałyby jego komercyjne wydobycie.

Przypomnijmy także, że do końca 2014 roku z poszukiwań w Polsce gazu łupkowego, wycofali się tacy potentaci zagraniczni jak amerykańskie Exxon Mobil i Marathon Oil, kanadyjski Talisman Energy, włoski koncern Eni czy francuski Total, a w styczniu tego roku amerykański koncern Chevron.

Po wycofaniu się ConocoPhillips na swoistym „gruzowisku” na którym trwają ciągle poszukiwania gazu łupkowego, pozostają już tylko polskie firmy w tym dwie główne PGNIG S.A., Lotos Petrobaltic S.A. i Orlen S.A.

2. W tym miejscu należy także przypomnieć, że już w kampanii wyborczej w 2011 roku sztab wyborczy Platformy zorganizował premierowi Tuskowi konferencję prasową na tle odwiertu, nad którym płonęła flara z mocną sugestią, że właśnie tutaj na Pomorzu, dowiercono się do złoża gazowego o dużej wydajności (dopiero kilka lat później wydało się, że była to jedna wielka mistyfikacja, a gaz do tej flary doprowadzono z sąsiedniego miasteczka i nie miał on nic wspólnego z gazem łupkowym).

Wtedy właśnie urzędujący już 4 lata premier Tusk mówił „do 2013 roku wprowadzimy rozwiązania gwarantujące Polsce wysokie przychody z wydobycia gazu łupkowego, które przeznaczymy na bezpieczeństwo przyszłych emerytur”.

Po wygraniu wyborów przez Platformę i stworzeniu koalicji z PSL-em na II kadencję, wygłaszając expose jeszcze raz powtórzył, że wydobycie gazu łupkowego w Polsce będzie jednym z priorytetów jego rządu.

3. Niestety dopiero 3 lata później, jesienią 2014 roku, uchwalono rządowe projekty ustaw w tej sprawie, ale jak się okazało niektóre z rozwiązań tam zawartych, dodatkowo obciążyły podatkami duże polskie firmy sektora paliwowego.

Ustawa podatkowa dotycząca wydobycia węglowodorów, uderzyła z całą mocą w trzy polskie koncerny i ich dotychczasowe wydobycie gazu i ropy z konwencjonalnych zasobów.

Nową ustawą wprowadzono bowiem dodatkowe opodatkowanie PGNiG, Orlenu i Lotosu od wydobycia gazu i ropy ze złóż konwencjonalnych przy czym w odniesieniu do tej pierwszej firmy chodziło aż o kwotę 1,2 mld zł rocznie (jest to niestety rozwiązanie podobne do wprowadzonego wcześniej tzw. podatku miedziowego, który obciążył koncern Polska Miedź S.A.).

4. Tych wszystkich blisko już 8 letnich zaniedbań administracji rządowej (a może nawet czegoś więcej), minister Brodziński jednak nie dostrzega, a wycofanie się wielkich firm zachodnich z poszukiwań gazu łupkowego w Polsce to dla niego nie problem.

Ujął to zresztą "zgrabnie" tak: "nie rońmy łez, że kilka globalnych koncernów wyniosło się z Polski. Te firmy trafiają do krajów trzeciego świata, gdzie jest wyższa korupcja i niższy poziom organizacji administracji co one nazywają - przyjaznym środowiskiem dla inwestycji".

Jak z tego wywodu ministra można wnioskować, skoro się te firmy z Polski wyprowadziły, to nie jesteśmy krajem trzeciego świata i to jest niewątpliwy sukces 80- letnich rządów Platformy i PSL-u.

Zawołanie "Polacy, nic się nie stało", pasuje tutaj jak ulał.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24