Po tym, jak szef Rady Europejskiej, Donald Tusk, postraszył konsekwencjami kraje, które nie chcą przyjmowania uchodźców (w tym także Polskę), jedna z użytkowniczek Twittera wyśmiała polityka.

"Tusk straszy nas "konsekwencjami" za nieprzyjęcie uchodźców. A za tydzień napisze kolejnego tweeta z serii: My thoughts are with the victims"- napisała 17 maja internautka o nicku "1Ragata". Co napisał na Twitterze Donald Tusk nawet nie tydzień, ale pięć dni później? Mniej więcej to samo. 22 grudnia doszło bowiem do kolejnego zamachu terrorystycznego, tym razem w Manchesterze. Przewodniczący Rady Europejskiej napisał: "My heart is in Manchester this night. Our thoughts are with the victims" (Tej nocy moje serce jest w Manchesterze. Myślami jesteśmy z ofiarami"- we wcześniejszym wpisie Twitterowiczki drobna różnica: "Moje myśli są/ myślami jestem z ofiarami"). Czy tak samo Donald Tusk pisałby o Polsce, gdyby spełnił się scenariusz jego partii-matki, która niemalże na odchodnym chciała "sprezentować" nam około 5 tysięcy uchodźców. To "ostateczna wersja" ze strony internetowej Platformy Obywatelskiej.

Informował o tym podczas konferencji prasowej ówczesny wiceszef MSZ, Rafał Trzaskowski: "Do Polski trafi około 5 tys. uchodźców(...)Dzisiaj zostały podjęte decyzje o liczbach. Co najważniejsze - nie ma automatyzmu, ponieważ myśmy od samego początku mówili, że to musi być suwerenna decyzja państw członkowskich bez żadnego systemu i narzucania nam liczb"- informował polityk PO 23 września 2015 roku. Wówczas odtrąbiono to jako ogromny sukces rządu PO-PSL i premier Ewy Kopacz. Czy na pewno?  

Jeszcze kilka tygodni wcześniej pojawiały się rozbieżności i różnice zdań w kwestii liczby imigrantów, których mielibyśmy przyjąć. Na początku września 2015 roku rzecznik ówczesnego rządu, Cezary Tomczyk, mówił o zaledwie 2200 osobach. Kilka dni przed konferencją wiceministra Trzaskowskiego zarówno Tomczyk, jak i premier Kopacz przekonywali, że "Polska jest gotowa przyjąć każdą liczbę uchodźców. "Więcej, niż 2 tysiące, które deklarowaliśmy na początku"- mówił w RMF FM rzecznik rządu PO. Ile? Około 10-12 tysięcy. Ówczesna premier, Ewa Kopacz przekonywała natomiast, że 10-12 tysięcy to wcale nie jest dużo. "To mniej więcej tyle osób, ile przychodzi na mecze Legii"- stwierdziła ówczesna premier 19 września 2015 roku. Kilka dni wcześniej ostro zaatkowała polityków PiS za niechęć do przyjęcia imigrantów:

"Odwrócenie się od tych, którzy potrzebują pomocy w UE, oznacza, że wypisujemy się ze wspólnoty. Dziś jesteśmy po tej lepszej stronie świata. Jesteśmy po tej stronie, do której się ucieka, a nie z której się ucieka(...)Apeluję do tych, którzy są obrońcami życia, wykażcie solidarność z tymi, którzy tracą życie na Morzu Śródziemnym. Nie musimy stawiać murów i zasieków na granicach, one są bezpieczne. Dzisiaj trzeba stworzyć plan, kontrolować..."- apelowała, nie przedstawiając jednak żadnego planu.
"Nie straszcie Polaków, że zaleje nas masa uchodźców, którzy będą zabierać nam pracę. (…) Macie odwagę powiedzieć, że nie chcecie przyjmować imigrantów? To powiedzcie to swoim wyborcom. My, Platforma Obywatelska, odpowiedzialnie chcemy pójść środkiem. Chcemy brać tych, którzy rzeczywiście tej pomocy potrzebują"- mówiła dalej. 
Kto jeszcze atakował Polskę i Polaków za niechęć do przyjmowania imigrantów? Czyli... CZĘŚĆ DRUGA ZESTAWIENIA

1.Adam Michnik
Pod koniec września 2015 roku redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" gościł w Paryżu, gdzie wręczono mu nagrodę im. Adama Mickiewicza za "walkę z ignorancją i nietolerancją". To wyróżnienie przyznaje Trójkąt Weimarski, a wręczenie nagrody im. Adama Mickiewicza odbywa się w siedzibie francuskiego MSZ. W opublikowanym na stronie "Gazety Wyborczej" przemówieniu wygłoszonym na uroczystości wręczenia nagrody, Michnik, odnosząc się do Adama Mickiewicza, używa m.in. określenia "uchodźca". Co z tego, że Mickiewicz nie wysadził się w centrum Paryża... Do współczesnych uchodźców porównał również Polaków w XX wieku, gdy nasz kraj gnębiły dwa totalitaryzmy. "Dziś obserwujemy dramat uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. Ten dramat to test moralny i polityczny, to wyzwanie wymaga od nas solidarności, która musi być ważniejsza niż pragmatyzm. To, co mówię, jest w sporze z deklaracjami dużej części polskiej klasy politycznej, która powtarza, że Polski nie stać na przyjęcie 10 tysięcy uchodźców. To lęk przed ksenofobią i wyraz tej ksenofobii; jedno i drugie bezmyślne i szkodliwe dla Polski i dla Unii Europejskiej." Co więcej, Michnik swego czasu, krótko przed wyborami parlamentarnymi, krytykował nawet Ewę Kopacz za to, że ówczesna premier na początku "nie zareagowała mądrze", ponieważ wiidząc zagrożenie, "zamknęła drzwi". "A przecież, gdy przed drzwiami stoi głodny i bezdomny, drzwi trzeba otworzyć. Wchodząc do UE, przejęliśmy odpowiedzialność za tę wspólnotę. Niektórzy polscy politycy sądzą, że UE jest po to, by nam dawać pieniądze, i w zamian nie może na nic liczyć"- narzekał w rozmowie z "Die Welt". Za wzór redaktor naczelny "Wyborczej" stawiał wówczas niemiecką kanclerz, Angelę Merkel. Na łamach "DW" Michnik wyraził szacunek do niemieckiej przywódczyni, która jego zdaniem, przyjmując uchodźców bez wyjątku, zachowała się "mądrze i odpowiedzialnie". "Jej postawa ma związek z tym, że pochodzi z NRD. Niemcy ze Wschodu masowo uciekali przez Czechosłowację czy Polskę i nikt tam przed nimi nie zamykał granic. Ale tak nie myślą wszyscy Niemcy"- pytanie, czy Niemcy ze Wschodu gwałcili, zabijali i wysadzali się na ulicach, wjeżdżali ciężarówkami w tłum ludzi "w imię boga". Zapytany, czy Kopacz powinna ustąpić w związku ze zbliżającymi się wyborami, odparł, że nie, ponieważ nawet jeśli by je przegrała, "to przegra jako obrończyni ważnych wartości Polski i Europy. Polacy w przeszłości też byli uciekinierami"- i tu nasuwa się to samo pytanie, co w przypadku Niemców ze Wschodu. Prawo i Sprawiedliwość Michnik w tym samym wywiadzie za poglądy "nacjonalistyczne, ksenofobiczne i zakłamane".

2.Nowoczesna
Po wyborach parlamentarnych w 2015 roku do Sejmu trafiła Nowoczesna. Ugrupowanie Ryszarda Petru złożone z nieznanych nikomu ludzi bez doświadczenia w polityce również od początku lobbowało za przyjmowaniem "uchodźców". Na "wyróżnienie" zasługuje tu szczególnie jedna posłanka. Parlamentarzystka Nowoczesnej, która niestrudzenie walczy z „mową nienawiści”, sama nazywając prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, „człowiekiem z drabinki”.
 Kiedy pod koniec 2015 roku doszło do zamachu w Paryżu (który, jak się okazało, był początkiem czarnej serii), Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej apelowała o niepodsycanie strachu przed uchodźcami, przekonywała, że mimo to Europa nie może zamknąć się na tych ludzi. Podobne wypowiedzi ze strony tej posłanki powtarzały się notorycznie po kolejnych zamachach. "Niestety, tak myślę, bo to jest dobra okazja do tego, żeby trochę, a może nawet bardzo, straszyć wyborców podczas kampanii. Organizacje czy partie, które bardzo hołubią sobie narodowość i bycie Polakiem czy Niemcem..."- stwierdziła na przykład po zamachu w Londynie, który miał miejsce w marcu bieżącego roku. W lipcu 2016 roku, po zamachu w Nicei, podobną wypowiedź posłanka Nowoczesnej skierowała pod adresem wiceministra sprawiedliwości, Patryka Jakiego, z którym dyskutowała w niedzielnym programie publicystycznym Bogdana Rymanowskiego "Kawa na ławę". Pośrednio posłanka zaatakowała również szefa MSWiA, Mariusza Błaszczaka, który w dość ostrych słowach wypowiedział się po zamachu w Nicei (zdaniem Błaszczaka, tego typu wydarzenia to konsekwencja europejskiej poprawności politycznej i multi-kulti "Należy odrzucić poprawność polityczną i nie ronić łez, jak pani Mogherini, nie zajmować się malowaniem chodników, nie organizować marszy, z których nic nie wynika, tylko zadbać o bezpieczeństwo ludzi(...) My, w odróżnieniu od Europy Zachodniej, nie mamy takich problemów, nie mamy dzielnic, gdzie panuje prawo inne niż polskie, nie mamy non-go zones, gdzie nie wkracza polska policja i póki rządzi PiS tego nie będzie"- mówił minister w programie "Piaskiem po oczach"). Po tym jak w programie Rymanowskiego Patryk Jaki również skrytykował politykę europejskich przywódców oraz przypomniał, że muzułmański "kod kulturowy" nie jest "kompatybilny" z europejskim, Scheuring-Wielgus przypomniała wypowiedź Błaszczaka i zarówno słowa ministra spraw wewnętrznych, jak i wiceministra sprawiedliwości określiła jako "ohydne i obraźliwe". "Terror rodzi się z nienawiści. Jeżeli przywódcy nie zapanują nad nienawiścią w społeczeństwach, to nic się nie zmieni(...)Nienawiść jest tym z czym powinniśmy walczyć. Zagrożeniem nie są terroryści czy uchodźcy. Jest nim rodząca się nienawiść i przyzwolenie na radykalizowanie się języka, jest nim także przyzwolenie na istnienie takich radykalnych ruchów jak ONR "- mówiła posłanka, dodając, że "sama kiedyś pracowała z Arabami i nie było problemów". Niezależnie od tego, jak oceniamy ONR, to chyba jednak ciężko porównać tę organizację do ISIS. I, umówmy się- to nie ONR dokonało zamachów w miastach Europy Zachodniej, a właśnie islamscy ekstremiści, z których część- jak przyznawały wówczas europejskie służby- przedarło się do Europy wśród uchodźców. 

3.Media lewicowo-liberalne i PO- w tej jednej kwestii "warto słuchać papieża i Kościoła”
Zadziwiające. Lewica jest za rozdziałem Kościoła od państwa. Piętnuje wszelkie wypowiedzi hierarchów Kościoła Katolickiego w jakikolwiek sposób powiązane z polityką. Atakuje duchownych, gdy ci wypowiadają się na przykład na tematy światopoglądowe. Kiedy jednak chodzi o przyjęcie "uchodźców", nieustannie przypomina albo o tym, że "Święta Rodzina to też byli uchodźcy" (czy na pewno? Warto więcej na ten temat poczytać...), albo o tym, że "papież kazał przyjmować uchodźców". 
"Ministrowie rządu PiS gremialnie uczestniczyli w pielgrzymce papieża Franciszka do Polski, ale głusi są na wciąż ponawiane przez niego wezwania do katolickich sumień, by każda parafia przyjęła choć jedną rodzinę. Ponad 10 tysięcy polskich parafii przyjęłoby ponad 10 tysięcy rodzin bez wysiłku. Rząd PiS – wszak sam tak ostentacyjnie katolicki – równie ostentacyjnie ignoruje polski Kościół, który jeszcze rok temu postulował przyjęcie uchodźców i utworzenie tzw. korytarzy humanitarnych"- pisał dziennikarz "Gazety Wyborczej", Maciej Stasiński. 
O tym, że papież Franciszek apelował o pomoc uchodźcom, chętnie przypominał np. poseł PO, Michał Szczerba. "(Litwa, Łotwa, Estonia, które przyjęły uchodźców)Słuchają w tej sprawie także głosu Kościoła, głosu Franciszka. W Polsce nie słucha się Franciszka, słucha się nacjonalisty Międlara, w Polsce nie słucha się Kościoła, w Polsce się słucha ONR-u"- lamentował poseł Szczerba w TVP Info. Pytanie, kto słucha Międlara i ONR, bo nie słucha ich ani Prawo i Sprawiedliwość, ani polski Kościół.  "Mamy do czynienia z władzą, która ostentacyjnie podkreśla swój katolicyzm; jeśli chodzi o uczynki, to jest zupełnie inaczej"- dodał. Redaktor Adrian Klarenbach przypomniał, że Kościół Katolicki ma także niezmienne stanowisko w kwestii aborcji. Poseł PO zaapelował, aby "nie mieszać pojęć". 

4.Karnowski od 10 (mitycznych) sierot
Kolejną okazją do połajanek pod adresem polskiego rządu okazał się fejk news o dziesięciu sierotach z Aleppo. Informacje we wniosku prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego, były bardzo ogólne. Nie pojawiły się w nim informacje np. o liczbie czy wieku „osieroconych dzieci z rodzinami”. Ale informację puszczono w świat. Jako pierwsze podało ją Radio Zet. MSWiA odpowiedziało na apel Karnowskiego w następujący sposób: „z uwagi na obecną sytuację w Aleppo, a także ze względów na bezpieczeństwo nie ma możliwości prowadzenia ewakuacji z tego miasta znajdującego się już pod kontrolą armii rządowej, ani też bezpośrednio z terenów dotkniętych konfliktem”. Jak podkreślił resort, „podstawową kwestią przy ewakuacji ofiar wojny domowej w Syrii jest problem z ustaleniem ich tożsamości i wyeliminowania zagrożeń, które mogłyby mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polaków”. MSWiA zapewniło również Karnowskiego, że może udzielić pomocy osobom przebywającym w naszym kraju.
„Jak się dobrze zastanowić, to nieprzyjęcie sierot z Aleppo jest pisowszczyzną w pigułce: na szyi krzyżyk, a w sercu ksenofobiczna podłość.”- szczuł na Twitterze Przemysław Szubartowicz. Jan Śpiewak kpił: „Błaszczak boi się dziesięciu sierot!” Małgorzata Kidawa-Błońska cytowała papieża Franciszka, Roman Giertych pisał o „buncie przeciwko papiestwu”. Partia Razem zarzucała z kolei rządowi PiS „brak serca”
                                                                                    Jaka jest prawda?
1 marca, podczas wspólnej konferencji z księdzem Waldemarem Cisło, ojcem Ferasem Lotfi oraz ministrem Mariuszem Błaszczakiem, premier Beata Szydło poinformowała, że polski rząd włącza się w kościelną inicjatywę pomocy ofiarom wojny w Syrii. Duchowni przekonywali, że Syryjczykom można pomóc, stwarzając im odpowiednie warunki na miejscu, zapewniając np. opiekę medyczną czy szkoły. Minister spraw wewnętrznych, Mariusz Blaszczak, zwrócił z kolei uwagę, że pomoc ofiarom wojny w Syrii jest bardziej efektowna na miejscu, niż w Europie.

Nie przeszkodziło to jednak Grzegorzowi Schetynie- niewiele ponad dwa miesiące po wspomnianej konferencji- twierdzić, że rząd PiS odmówił pomocy humanitarnej uchodźcom. Taką właśnie pomocą było jego zdaniem... przyjęcie "10 sierot z Aleppo". Po dziwnej wolcie w kwestii imigrantów PO wróciła do poprzedniego stanowiska w tej kwestii, zaś dzień po zamachu w Manchesterze wicemarszałek Sejmu i posłanka tej partii, Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła w radiu RMF FM, że możemy przyjąć nawet... 7 tysięcy uchodźców. Czyli... Nawet więcej, niż "wywalczyła" w 2015 ówczesna premier Ewa Kopacz. 

 yenn/Fronda.pl