Pojawiła się informacja, że organizacja l'Observatoire de la laïcité [Obserwatorium laickości] zaproponowała, by dwa chrześcijańskie święta zostały skreślone z listy dni wolnych od pracy i zastąpione jednym świętem żydowskim i jednym arabskim. Czy to prawda?

Nie jest to prawda. To nie organizacja zaproponowała jakieś zmiany w prawie, nie jest to żaden projekt agendy rządowej.

Padły po prostu niefortunne słowa ze strony nowo mianowanej członkini Obserwatorium, Douni Bouzar. Po swojej nominacji udzieliła ona wywiadu magazynowi "Challenges", który jest dodatkiem do lewicowego "Le Nouvel Observateur". Powiedziała w nim m.in., że ze względu na równość wszystkich, przydałoby się w kalendarzu święto muzułmańskie i święto żydowskie, a na pytanie dziennikarza, czy mają być dodane dwa dni wolne, odpowiedziała, że święta tych religii mogłyby być ustanowione w ramach istniejącego kalendarza, tj. przez zastąpienie dwóch świąt chrześcijańskich. Gazeta dała kontrowersyjne zdanie w nagłówku.

Wywiad jest co prawda pełen żarliwości w duchu "laikardzkim" i wiary, że technokratycznymi posunięciami uda się zasymilować mniejszość arabską, ale wygląda na to, że sama wypowiedź była w rodzajem półprywatnej opinii. Sama Bouzar tłumaczyła się później, że "to była tylko taka myśl, a nie propozycja" i że gazeta zmanipulowała jej intencje, dając kontrowersyjne zdanie w nagłówku.

Co na to sami muzułmanie?

Przeciwko takiemu pomysłowi opowiedzieli się zarówno przedstawiciele mniejszości arabskiej, jak i żydowskiej. Prezes "Obserwatorium przeciwko islamofobii" powiedział, że można by ewentualnie dodać te święta. Przedstawiciele społeczności Żydów nigdy nie wyszli z taką propozycją i obawiają się instrumentalizacji ze strony agendy rządowej.

Czy ta wypowiedź była przypadkowa?

Nie wiadomo, co myśleć o tym fakcie. Czy był to lapsus czy może próba konfrontacji z Francją katolicką? Odkąd prezydentem został François Hollande obserwuje się odgórny napór laicyzmu. Ma się wrażenie, że administracyjnymi środkami - bardziej niż to miało miejsce za Sarkozyego - próbuje się przypominać ludziom o "neutralności religijnej" czy "obowiązku wprowadzania równości". Np. w przedszkolu mojej córki zawisł od nowego roku trójkolorowy plakat informujący o tym, że szkoła jest laicka - co jest zapewne dyrektywą sympatyka masonerii Ministra Edukacji Vincenta Peillona.

Była jakaś reakcja strony katolickiej?

W odzewie na wypowiedź Douni Bouzar katolickie portale sporządziły wzór petycji, który można wypełnić w internecie i wysłać do Premiera. Do dzisiejszego dnia premier Hollande'a Ayrault otrzymał 24 tysiące takich protestów.

Rozmawiał Tomasz Rowiński